środa, 1 października 2014

Breakin' the Law

Data: październik 2014
Fandom: Życie
Autor: Leitha
Słów: 3800

Art. 115. 1. Kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu albo artystycznego wykonania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
2. Tej samej karze podlega, kto rozpowszechnia bez podania nazwiska lub pseudonimu twórcy cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie albo publicznie zniekształca taki utwór, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie.
3. Kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w inny sposób niż określony w ust. 1 lub ust. 2 narusza cudze prawa autorskie lub prawa pokrewne określone w art. 16, art. 17, (…) albo nie wykonuje obowiązków określonych w art. 19ust. 2, (…),  podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Art. 116. 1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w ust. 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
3. Jeżeli sprawca uczynił sobie z popełniania przestępstwa określonego w ust. 1 stałe źródło dochodu albo działalność przestępną, określoną w ust. 1, organizuje lub nią kieruje, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5.
4. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

- USTAWA z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych,
rozdział 14 – odpowiedzialność karna

Opiszę Wam sprawę, którą dawno powinnam była się z Wami podzielić, gdyż wiem, iż niejedno z nas – bloggerów - borykało się z podobnym problemem. Postaram się przekazać wszystkie wydarzenia w miarę kulturalnie, jednak musicie mi wybaczyć oczywisty brak obiektywności i spory poziom zdrowego sarkazmu, który sam ciśnie się do głowy w obliczu wszechobecnej ignorancji, głupoty i bezsilności.
Od 2007 r. posiadam – jak dobrze wiecie - bloga zawierającego opowiadanie mojego autorstwa, dokładnie fanfiction. W marcu 2011 r. jedna z czytelniczek skontaktowała się ze mną e-mailem, prosząc o porady dotyczące prowadzenia jej własnej przyszłej strony – jak zrobiłam suwak na Onecie, jak zrobić menu, skąd mam szablon itd.. Oczywiście pomogłam dziewczynie jak umiałam, tłumacząc, że wszystko – od użytych obrazków po układ strony - zrobiłam sama. Wspomniałam też, które programy graficzne są przydatne i jak nagiąć Onet do swoich potrzeb. Po jakimś czasie przestała odpowiadać, a gdy odezwała się ponownie w lipcu 2012 r., spytała, czy nie oddałabym jej swojego adresu, gdy skończę opowiadanie.

„Gdybyś jednak zdecydowała się zakończyć ową historię chciałabym wiedzieć czy nie ,,oddałabyś" mi domeny bloga. Cóż sama planuję napisać bloga o podobnej tematyce narutowskiej. Sasuke + my other characters = love czy coś w tych klimatach.”

Wywołało to u mnie mocne rozbawienie, gdyż doskonale wiedziałam, ile by to potrwało (właśnie napisałam wtedy rozdział 80-ty, zobaczcie jak się wlokę). Po za tym nie miałam – i nadal nie mam – zamiaru kasowania miejsca, gdzie można przeczytać stare rozdziały. Może jakiś wariat trafi na bloga po jego skończeniu i będzie chciał wszystko przeczytać od zera lub – jak wiele z Was robi – jeszcze raz. Możliwe było też, że pisałabym one-shoty oraz „akrylove sprawy” na tamtym adresie. Jego usunięcie absolutnie nie wchodziło w rachubę, więc jak zachęcająco „Sasuke + other characters = love” by nie brzmiało, po prostu musiałam bardzo grzecznie odmówić, oczywiście życząc powodzenia z pisaniem i zapewniając Czytelniczkę, że sobie świetnie poradzi, a adres zawsze można zmienić.
Dziewczyna – co było do przewidzenia – przestała się odzywać. Któregoś dnia z nudów przeglądałam pocztę i postanowiłam dziewczynę „zgooglować”. Jej adres e-mail był wyjątkowo japoński (imię i nazwisko, w dodatku przywodzące mi na myśl tytuł jednego z bardzo znajomych blogów), więc nie było to trudne. Oczywiście okazało się, że mnie okłamała i bloga już ma. Doznałam małego szoku widząc szablon niemal identyczny z moim – lekko przerobiony i źle przerysowany, by upodobnić Niko i Sasuke do jej własnych postaci. Wszystko było takie samo – podstrony, menu. Serce mi jednak zupełnie wyskoczyło z piersi i poturlało się po podłodze, gdy zaczęłam czytać pierwsze akapity notki widniejącej na stronie głównej.
Dobrze zgadliście. Mój rozdział, słowo w słowo, z przerobionymi czasownikami. I to źle przerobionymi, bo pojawiły się momenty, w których bohaterka mówiła czasowniki w formie męskiej, bo akurat u mnie był to fragment z Sasuke. W następnych notkach – to samo, cała narracja, opisy, dialogi, poprzycinane i z „brunetów” zrobieni „blondyni”, by się nikt – ha ha – nie zorientował.
 Mail do Onetu zaczął pisać się sam, tak samo wiadomość do niej, iż wiem, co zaszło i jestem oburzona (nie odpisała). Zanim jej blog został usunięty, na jego stronie głównej pojawiła się informacja, że cudowna autorka bloga wydaje powieść i zachęca (nielicznych) czytelników do jej przeczytania. Oczywiście podała tytuł, więc po jego zgooglowaniu miałam imię, nazwisko, wiek, miejsce zamieszkania oraz twarzyczkę felernej plagiatorki jak na patelni.
Onet zareagował – podziękował za zgłoszenie i wymazał bloga w pył. Stwierdzono jednak, że jeśli w książce znajdzie się jakikolwiek fragment mojej pracy i sprawa przejdzie na drogę sądową, Onet nie będzie stroną ani nie wesprze mnie dowodami, iż moje notki były pierwsze. Cudnie.
Łudziłam się. Ile to osób wydawało książkę i nic z tego nie było? Była dzieckiem, przyśniło jej się. Poza tym – to, że kopiowała na bloga, by zyskać fanów, nie znaczyło, że zrobiła to samo z książką? Kradzież bez zysku, tylko w Internecie, stała trochę niżej na skali głupoty, niż plagiatowanie czegoś, co dosłownie można wpisać w Google i znaleźć tego źródło. Mało tego – mamy XXI wiek, chyba wydawnictwa chronią się przed plagiatem? Sprawdzają młode autorki? Mają od tego ludzi, prawda?
W lutym tego roku przypomniało mi się o tej całej sprawie i – znowu, z nudów, przysięgam, że nie szukam zadymy na porządku dziennym – zgooglowałam „dzieło”, by przeczytać recenzje i dowiedzieć się, jak Małej poszło. Uśmiechnęłam się widząc ogólnie mało przychylne opinie. No czego można było się spodziewać po nastolatce? W dodatku piszącej o poważnych, dorosłych tematach, o których nie może mieć pojęcia?
Jedna z recenzji zawierała zarzut, iż fabuła i treść jest mocno nieskładna, a bohaterka mimo dojrzałego wieku zachowuje się często dziecinnie, między innymi unikając kontaktu fizycznego. Oho! Czasami jednak – pisała dalej recenzująca osoba – fragmenty opisów i dialogów były bardzo wciągające, jakby autorka naprawdę miała moment weny i dorosłości. Oho! Jednak często ciężko było stwierdzić, o co jej chodzi, bo gramatyka była w kilku zdaniach koślawa…
I tu pojawił się przykład, cytat z książki. I z mojego bloga. Od razu wiedziałam, z którego rozdziału i w jakiej sytuacji padło u mnie to zdanie. Dziewczyna przerobiła je nieznacznie, lepiąc tak naprawdę dwa zdania w jedno i otrzymując gramatyczną papkę.
Na czterystustronicową książkę zacytowano jedno zdanie i było one zerżnięte ode mnie. Jakie były szanse?
Następnego dnia zamówiłam i kupiłam egzemplarz tej powiastki. Jeszcze w autobusie ją przekartkowałam, widząc po samych dialogach, że jest to mój blog, streszczony i zredagowany, aby opisane sytuacje nie pasowały do świata Naruto, a do rzeczywistości – mało prawdopodobnej i naiwnej – wykreowanej przez Czytelniczkę. Był to jeden wielki plagiat, rozległych części, przeplatany wymuszonymi fragmentami koślawo pisanymi w istocie ręką rzekomej autorki (brawo). W domu chwyciłam za mazak, otwierając bloga i zakreślając zdania, które pasowały do niego słowo w słowo. Po kilkunastu stornach zakreślania niemal wszystkiego się wypisał.
Jeszcze tego samego dnia skontaktowałam się z firmą, która wydała książkę. Umówiliśmy się na spotkanie. Na szczęście ich siedziba mieści się w Warszawie, niedaleko mnie. Podczas rozmowy z Redaktorem Naczelnym oraz Dyrektorem ds. wydawniczych obiecano mi pomoc w wyjaśnieniu sprawy. Właściwie to obaj byli zszokowani (i trochę mniej rozbawieni tą sytuacją niż ja). Przepraszali i korzyli się, zapewniając, że nie mieli złych zamiarów, tłumacząc się przy tym ufnością i chęcią zrobienia frajdy młodej dziewczynie. Zapytani, jakim cudem nie przeskanowali chociaż kilku stron, by sprawdzić je pod względem oryginalności, stwierdzili, że są ogromną firmą (no są) i wydają rocznie około trzystu pozycji i nie mają na to czasu. Wtedy ja nie byłam rozbawiona, bo to żaden argument, ale nie chciałam zapeszać.
Redaktor Naczelny obiecał zatrzymać wysyłkę z magazynu wszystkich z jeszcze niesprzedanych kopii książki (ciekawe, czy obietnicy dotrzymał). Stwierdził mimochodem, że powieść sprzedaje się bardzo kiepsko i już przynosi im straty. Śmiałam w to nie wierzyć, bo choć ja sama książkę musiałam zamawiać (była niedostępna w Empiku), to niepochlebnych recenzji w Internecie było sporo, zatem ktoś tę książkę miał. Oczywiste było, że nawet jeśli byłby to bestseller światowej klasy - nie przyznałby tego. Przecież nakłoniłoby mnie to do wytoczenia redakcji sprawy w sądzie z chęcią odebrania im całej kasy. A tak to – oh, jaka szkoda – nie było najwyraźniej o co walczyć. Czyżby?
Firma zapowiedziała, że w razie czego mają umowę (wyciągnęli umowę) i zarówno Nieletnia (już nie wiem, jak ją nazwać, cały czas używali jej imienia, uznałam to za urocze) jak i jej ojciec się pod nią podpisali, mimo że jeden z jej pierwszych punktów podkreślał, że niemal przysięgają, że każde cholerne słowo w książce jest jej i że w razie jakichkolwiek roszczeń osób trzecich (czyt. moich) poniosą wszelkie konsekwencje, w tym te finansowe, by odpłacić firmie za niesprzedane egzemplarze.
Myślałam, że są po mojej stronie. Przecież odzyskanie od niej kasy za straty by im się opłacało. Oh, jakże się przeliczyłam. O tym zaraz.
Patrząc na umowę podpisaną w maju 2012 r. coś mi zaczęło świtać. Po powrocie do domu zerknęłam jeszcze raz do skrzynki mailowej, szukając, cóż takiego ciekawego działo się w moim życiu w maju 2012. I znalazłam. Gdy Czytelniczka podpisywała umowę i zobaczyła że – ups – podpisuje się pod nieprawdą, a w Internecie są niezbite dowody na to, że mnie okradła, jakaś nieznana mi osoba akurat wtedy wysłała do mnie takiego oto maila:

Wiadomość systemowa portalu Onet.pl
Dzień dobry,
Uprzejmie przepraszam, że w najbliższym czasie wystąpiły problemy z naszym serwisem
informuje, że zmieniamy
typ kodowania stron internetowych z basic system shadow 1,5 na bss 2.0, jest on
duzo stabilniejszy i pewniejszy w obsłudze.
Bardzo prosimy o przesłanie nazwy użytkownika oraz hasła w celu poprawienia komfortu korzystania z naszego serwisu blogowego.

UWAGA: Bss 1,5 nie jest kompatybilny z bss 2.0  Jesli w ciagu
tygodnia nie otrzymamy hasla do konta, może ono przestać prawidłowo funkcjonować.

Pozdrowienia

Roman Twardowski zastępca administratora portalu onet.pl

Pomijając totalny bullshit aż kapiący z tego maila, porąbaną gramatykę, nieskoordynowane wciskanie „enteru”, podejrzany adres e-mail i systemy kodowania które nie istnieją, od razu było widać, że to typowa próba wyłudzenia danych przez czytelnika (tzw. phishing). Bo przecież Onet nie ma mojego hasła i bez mojej zgody nie mogą zmienić programowania? Jasne.
Btw – to był nie ten mail, na którym miałam bloga. Upsy-daisy!
Gdy otarłam łzy śmiechu, naskrobałam odpowiedź:

„Bardzo dobry,
gratuluję rozśmieszenia mnie i złamania regulaminu Onetu (punkt 14ty) oraz polskiego prawa (artykuł 270). Próba wymuszenia hasła i podrabianie oficjalnych pism.
Z poziomu Twojego języka wnioskuję, że jesteś nieletni/a. Będę więc miła. Uprzejmie informuję, że albo przyznasz mi, kim jesteś i czego ode mnie chcesz (wiarygodnie), albo "wystąpią problemy" z Onetem, Twoimi Rodzicami i Policją.

Pozdrawiam bardzo serdecznie,
Leitha

Odpowiedzi nie dostałam, w sumie nawet na nią nie czekałam. Wysłałam do Onetu wiadomość z nagłówkiem wiadomości (Id wiadomości, adresy serwerów, IP itd.), a oni „wystosowali stosowne kroki”.
Zupełnie zapomniałam o tej sytuacji i dopiero widząc, co Nieletnia podpisała, skojarzyłam to z tą próbą wyłudzenia. Prawdopodobnie to ona próbowała mnie wykiwać i skasować natychmiast mojego bloga, a gdy nie wyszło - wpadła na pomysł zabrania ode mnie bloga „po dobroci” i skasowania go, zanim książka zyska popularność. To tyle jeśli chodzi o „nieświadomą, młodą osobę”, która przestępstwo popełniła „niechcący” i „nieświadomie”. Bidula.
Dokładnie tydzień po spotkaniu z wydawnictwem stawiłam się ponownie w redakcji na spotkanie z Czytelniczką i jej rodzicami. Ogólnie to słyszałam po raz kolejny te same śpiewki, że dziewczyna jest młoda, a „pisząc książkę” (naprawdę?) była chora i wydanie jej to było jej marzenie (widać zniszczenie mi bloga było drugim).
Na moją uwagę, że normalne dziecko stając przed życiową szansą wydania powieści nie powinno jej zaprzepaszczać popełniając plagiat podrzędnej opowieści internetowej, w dodatku autorstwa osoby, którą podobno podziwia, ich podejście zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Zaczęli mieć do mnie pretensje, że czegokolwiek od nich chcę, że w ogóle jakim prawem ja o niej źle mówię, nie znam jej przecież, i w ogóle robię z igły widły. Nie poczuwali się do jakiejkolwiek odpowiedzialności, nawet jeśli podpisując umowę zaświadczyli nieprawdę, a na kiepsko sprzedającej się książce de facto zarobili. Mało zarobili – ponownie usłyszałam, na co przewróciłam oczami.
Redaktor naczelny rozdzielił nas (werbalnie, nie doszło do rękoczynów) i spytał, czego oczekuję. Od niego i od nich. Polubiłam gościa i polubiłam firmę, w przeciwieństwie do felernej rodzinki, więc moja odpowiedź była jasna: od firmy oficjalnych przeprosin, a od rodziny wpłacenia zysków na Fundusz Promocji Twórczości.
Byłam dumna ze swoich warunków, wydawały mi się fair. Nie chciałam pieniędzy dla siebie, chciałam by oni ich nie mieli. To różnica.
To jednak wywołało piekło.
Usłyszałam, że to absolutnie niemożliwe i mogę jedynie zostać dopisana do autorów książki i mieć procent (procent!) dochodów z przyszłej sprzedaży. Omal nie poplułam się herbatą (tak, dostałam herbatę) i od razu krzyknęłam, że przeczytałam kilka fragmentów „powieści” (nie da się jej przeczytać całej, jest zbyt śmieszna) i w życiu nie chciałabym mieć z nią nic wspólnego ani widzieć swojego nazwiska obok złodziejki.
Poza tym chyba ta książka miała już nie być sprzedawana, czy coś mnie ominęło?
Kasy mi absolutnie odmówiono. Poza tym – znowu usłyszałam – jej było bardzo mało. To już zaczynało być nudne.
Pan Redaktor zaczął obiecywać mi przeprosiny na piśmie. Wyśmiałam go, tłumacząc, że ja nie potrzebuję dowodów na piśmie, że mnie okradziono, bo ja to wiem. Że jeśli już przeprosiny się pojawią, mają być widoczne dla wszystkich, w Internecie, a najlepiej w gazetach. Była to duża firma, mogła sobie na to pozwolić.
Redaktor zaczął odręcznie redagować swoje przeprosiny do mojego zatwierdzenia, a w tym czasie ja ponownie zaczęłam być atakowana przez ojca dziewczyny. Że co ja sobie wyobrażam, że po co ich tu wzywano, że to nie ich sprawa.
Oświadczyłam profesjonalnie, by się nie rzucał, bo jeśli tak to się skończy, to ani jemu ani jego córce nic się nie stanie, a według prawa – gdybym się postarała - mogliby za to dostać znacznie większą karę pieniężną i do trzech lat za kratkami.
Omal nie zostałam zabita. Krzyknięto na mnie (!) że im grożę, że jestem niegrzeczna (ja?) i że sobie coś ubzdurałam. Dziewczyna odezwała się pierwszy raz. Wywiązał się między nami taki dialog:
- Jeśli ja jestem złodziejką, to ty też!
- Hę? Że co proszę? Ja?
- Okradasz autora mangi Naruto!
            - Aha. Po pierwsze, to nie kradzież, bo nigdzie nie napisałam, że manga jest moja. Po drugie – nie wrzucam do Internetu jego mangi, tylko piszę coś swojego. Każde słowo jest moje. Po trzecie – w prawie polskim nie ma na ten temat żadnego paragrafu, jest to legalne. Jedyny kraj, w jakim jest to opisane to USA, a i tam można to robić, o ile autor tego nie zabroni i nie wyciąga się z tego korzyści.
            - Ale ty masz korzyści! POPULARNOŚĆ!
            Jej głos był zdesperowanie-szaleńczy i naprawdę uniesiony, więc się zamknęłam. Albo zaśmiałam, nie pamiętam. Wiedziałam, że z czymś takim nie ma sensu dyskutować. A uciszyć kazała jej się… mama.
            Pan Redaktor zredagował przeprosiny, w których użył słowa „pożyczyła”. Zwróciłam mu uwagę, że „plagiat”, „kradzież” albo „użycie bez zgody” byłoby nieco bardziej stosowne, bo pożycza się za zgodą właściciela, a potem oddaje, a chyba właśnie ustaliliśmy, że tego, co mi zabrano, nie odzyskam. Odparł, że zmieni to na „zapożyczenie” i nic innego nie może stwierdzić, bo innych terminów użyłby, gdyby o tej sprawie zdecydował sąd.
            Jego słowa okazały się prorocze, ale o tym potem.
            Nie uszło mojej uwadze, że przeprosiny są skierowane od wydawnictwa do mnie, a o winnej nie ma słowa. W sumie było to stwierdzenie prawdziwe, bo od momentu naszego poznania do ich wyjścia z sali słowo „przepraszam/y” nie padło ani razu. Słowo „do widzenia” też, ale o czym tu wspominać, gdy ma się do czynienia z takim pokrojem osób.
            Winowajczyni nie poniosła kary (poza najedzeniem się wstydu, jeśli go ma). Zostałam okrzyczana, wyzwana od złodziejek i zapewniona, że nie mam o co walczyć. Przeprosiny ukazały się na stronie małym druczkiem, zaraz „przykryte” i zsunięte na dół jakimś mało ważnym wydarzeniem z życia redakcji. Odmówiono mi wszelkich roszczeń i zadośćuczynień.
Po powrocie do domu, herbatce i meczu piłkarskim poinformowałam mailem wydawnictwo o moim zamiarze zgłoszenia tej sprawy do ścigania z oskarżenia publicznego (czyli na policję, po polsku mówiąc). Próbowałam być fair. Po kilku e-mailach Redaktor Naczelny przestał odpowiadać.
Zaniosłam zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do najbliższej jednostki policji, prosząc o przeprowadzenie w tej sprawie postępowania przygotowawczego. Policjanci byli bardzo zdziwieni, że do nich przychodzę, niemal zagubieni. Robili wszystko, by nie przyjąć pisma. W końcu je wzięli, ale patrzyli na mnie krzywo – nazywali moją sprawę „pożyczeniem wierszy” itp. Upomnieli mnie też, że powinnam swoją pracę „zabezpieczać”. Wytłumaczenie, że każdą stronę internetową da się ściągnąć na komputer (a nawet jeśli nie – co broni patrzeć w monitor i pisać to, co się widzi?), spotkało się z kręceniem nosem. Kazali pokazać dowody, choć sami nie wiedzieli, jak mogę udowodnić swoje autorstwo.
Policjanci nie przesłuchali mnie od razu, ponieważ byli „bardzo zarobieni”. Obiecali się skontaktować. Zadzwonili za dwa dni, kiedy byłam na wykładzie. Oddzwonienie skutkowało połączeniem z panem z centrali, który stwierdził, że to numer przekierowujący i muszę czekać, aż zadzwonią znowu.
Pismo trafiło gdzie trzeba, w kwietniu dostałam wezwanie do stawienia się na komendę i złożenia zeznań. Miałam trochę bekę, bo na odwrocie oświadczyli, że jak nie przyjdę do nich, to oni przyjdą do mnie. Razem z przemiłą panią (której chyba zaniosę kiedyś kwiaty) spisałam raport, który skierowała do Sądu. Po zapoznaniu się z moją osobą i sprawą, od razu było widać, że jest po mojej stronie.
- I co, pewnie powiedzieli ci w tej redakcji, że nie masz o co walczyć, co? Że nie mają kasy? Klasyka!
Albo:
- No typowe zachowanie rozpieszczonego bachora. Jedynaczka pewnie? Tak myślałam. Boże, jacy ludzie są tępi. Ale ją załatwimy. Napiszemy to tak, dobitnie: (…).
Zebrałyśmy dowody – maile z dziewczyną i Onetem, pliki Worda z moją pracą, skany książki. Przy kserowaniu mojego egzemplarza z najbardziej bezczelnie zerżniętymi fragmentami (na których autorstwo mam przy okazji dowód w postaci archiwum internetowego), nie powstrzymałam ciekawości i zaczęłam się rozglądać.
- Co jest?
- N-Nic. Po prostu komenda wygląda inaczej, niż się spodziewałam. – Wszędzie latały papiery, w niektórych miejscach ściana była nierówno pomalowana, obdrapana. Sprzęty były brudne, komputery stare, ludzie ubrani jak cywile, a w powietrzu dziwny zapach.
- A, no tak. Naoglądałaś się jakiegoś pieprzonego W11. Ludzie mają przeświadczenie, że tak to pięknie wygląda. Cóż, nie u nas. Nie przy tym budżecie, niestety.
- Mhm.
- Czujesz ten zapach? – Uśmiechała się szeroko z satysfakcją.
- No. Czuję.
- Fajny, nie?
- Dziwny.
- Nie wiesz, co to jest?
- Eee… nie. – Zapach był lekko znajomy, piżmowo-dymny, bardzo słodki. Ciekawy.
- Oh, taka ładna, a taka niewinna. Haha. Złapaliśmy kilku takich rasta, siedzą w pokoju obok nas. Cały komisariat jedzie przez nich marychą. Ale my tak mamy codziennie.
Tego dnia policja stała się moim ziomem. O mało co nie zapytałam, czy nie pożyczyli by mi kajdanek. Ekhem.
Już pod koniec kwietnia (po zaledwie dwóch tygodniach, łał!) dostałam pismo, że Wydział ds. Nieletnich i Patologii (jak pasuje) Komendy Rejonowej Policji Warszawa III informuje, że w związku ze złożonym przeze mnie zawiadomieniem dot. naruszenia praw autorskich zebrano materiał dowodowy i wysłano do Sądu Rejonowego w miejscu zamieszkania winnej (ciekawostka – sprawy prowadzi nie sąd poszkodowanego, nie ten w miejscu popełnienia przestępstwa, tylko tam, gdzie mieszka podejrzany). I że wszczęto postępowanie wyjaśniające wobec nieletniego sprawcy czynu karalnego. Cudnie.
Pod koniec maja (po niecałym miesiącu, po raz kolejny – łał!) dostarczono mi postanowienie o wszczęciu postępowania z udziałem nieletniej celem ustalenia, czy się dopuściła przywłaszczenia autorstwa tekstu na blogu oraz czy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej bez uprawnienia rozpowszechniła fragmenty tekstu z bloga poprzez umieszczenie ich w swojej książce.
Super. Ale.
Jestem z natury pesymistką. Jeśli coś szło tak dobrze w tak krótkim czasie, coś musiało zaraz pójść źle. Może policjantki mieliśmy fajne, ale – let’s face it – to Polska. Nasz kraj i wymierzanie sprawiedliwości? Gdy ktoś okradł Leithę, okłamał wydawnictwo, czytelników, dostał za to kasę? Nie sądzę.
No i przyszło pismo, pod koniec lipca. Postanowienie, dla odmiany. Sąd Rejonowy po rozpoznaniu na posiedzeniu w obecności prokuratora ustalił, że nieletnia dopuściła się obu czynów karalnych (you don’t say). Postanowienie dotyczyło jednak umorzenia sprawy (potrójne „łał”) oraz odstąpienia od obciążenia rodziców Małej kosztami postępowania. Podobno na podstawie art. 21 §2 Ustawy z dnia 26 października 1982 roku (prawo takie na czasie…) o postępowaniu w sprawach nieletnich.
Komu nie chce się googlować, oto ten artykuł (Dz.U.2002.11.109):

Art. 21.§ 1. Sędzia rodzinny wszczyna postępowanie, jeżeli zachodzi podejrzenie istnienia okoliczności, o których mowa w art. 2.
§ 2. Sędzia rodzinny nie wszczyna postępowania, a wszczęte umarza, jeżeli okoliczności sprawy nie dają podstawy do jego wszczęcia lub prowadzenia albo gdy orzeczenie środków wychowawczych lub poprawczych jest niecelowe, w szczególności ze względu na orzeczone już środki w innej sprawie.
§ 3. Na postanowienie wydane na podstawie § 1 lub 2 przysługuje zażalenie. W wypadku przewidzianym w § 2 zażalenie przysługuje także pokrzywdzonemu czynem karalnym. Do pokrzywdzonego stosuje się odpowiednio przepisy Kodeksu postępowania karnego.

Czyli wszczęto postępowanie, bo był ku temu powód, udowodniono jej winę, a potem umorzono, bo nie było powodu go wszczynać. Albo stwierdzono, że karanie kogoś za coś, co zrobił jest „niecelowe”. Co to w ogóle znaczy? Czy to nie daje sędziemu absolutnej władzy nad tym, co zrobi? Może ja uznam, że niecelowe jest karanie za morderstwo, no bo nic to już nie zmieni, stało się? O „orzeczonych środkach w innych sprawach” nie ma mowy, bo podczas postępowania zaznaczono, że wobec Czytelniczki nie stosowano żadnych środków wychowawczych i jest czysta.
Oczywiście patrząc na podpunkt trzeci i na rozum, złożyłam odwołanie od tej decyzji do sądu rejonowego wyższej instancji (za pośrednictwem sądu, którego decyzję chcę zaskarżyć, tak to się w Polsce robi. Btw – wyobrażacie sobie? „Aniu, oto pismo ze skargą na ciebie, dostarcz je mamie”. To trochę chore…). W chwili obecnej czekam na odpowiedź, nie spodziewam się cudów.
Znajomi i nieznajomi prawnicy od razu uprzedzali mnie, że dochodzenie sprawiedliwości na drodze publicznej nie ma sensu i od razu powinnam podjąć drogę cywilną (to różnica pomiędzy wytoczeniem sprawy przez państwo a przez osobę prywatną). Problem jest taki, że na to drugie musiałabym wyłożyć pieniądze, wynająć prawnika i jeździć na rozprawy. Nie jestem pewna, czy gdy dostanę od sądu kolejny środkowy palec na piśmie, będę jeszcze miała siłę to zrobić.

Powinnam w tym miejscu napisać jakiś morał, pointę, cokolwiek, ale nie potrafię. Na samo wspomnienie tego, co się działo, opadają mi ręce. Książka patrzy na mnie z półki, nieprzeczytana, śmiejąc się z systemu ludzkich wartości i bezprawia, jakie panuje w Polsce.
Okazuje się, że jeśli macie dzieci, to mogą one wydać cudze słowa jako książkę, zarobić na tym dla Was kasę, a ukaranie ich będzie „niecelowe”. Polecam i pozdrawiam.
Nie chodzi mi o pieniądze, a o sprawiedliwość. Ktoś wzbogacił się na latach mojej ciężkiej pracy, gdy mi by nawet do głowy nie przyszło, by zarabiać na swoim blogu. Nie ma na nim nawet reklam!
Nie usłyszałam słowa „przepraszam”, urażono moją dumę i napluto w twarz prawu, a przy okazji Wam, czytelnikom, kłamiąc Wam w żywe oczy, że jeżeli bierzecie do rąk czyjąś książkę, to zasłużył na to wyróżnienie i wykonał nad nią prawdziwą robotę.
           
Jedyne, co mogę do Was w tym miejscu wystosować, to prośba o porady i pomoc. Kto wie, może studiujecie prawo, może Wasi rodzice/rodzeństwo/zabawny wujek są specjalistami od prawa autorskiego w Polsce i dadzą mi jakąś wskazówkę, jak to załatwić bez rozlewu krwi.

            Trzymajcie kciuki.
            

PS. Jeśli macie znajomych, którzy mogą pomóc - nawet tych poza blogosferą, poinformujcie ich o moim problemie.
Z wiadomych względów nie mogę podać danych osobowych autorki, o której mowa, ani tytułu powieści.  Wiele z Was kupiłoby ją pewnie - choćby z ciekawości - jedynie pogłębiając problem.
Obiecuję, że jeśli wygram i sprawa się zakończy, powiem komu trzeba co trzeba i pośmiejemy się razem. 

 Pozdrawiam Was serdecznie
            Leitha 

188 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, że cię podziwiam. Ja już dawno nie miałabym siły się z tym męczyć, prędzej doszłoby do rękoczynów. Jacy to ludzie potrafią mieć tupet, żeby bez skrupułów kopiować cudzą pracę, a potem jeszcze oskarżać ciebie (?) o kopiowanie własności Kisiela. Przykre to. Mam nadzieję, że jeszcze zagrasz im na nosie i zawalczysz o swoje.
    Pecla

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się uśmiałam na samych recenzjach tej powieści. I po zobaczeniu okładki. Nie musiałam nawet jej szukać w księgarniach by wiedzieć, że nie warto kupować. Jednak dla naszego "środowiska" taka książka wygląda jak łakomy kąsek i cieszę się, że powiadomiłaś o tym incydencie większą część narutowskiej blogosfery. W ten sposób spora część potencjalnych czytelników po przeczytaniu notki wydawniczej odłoży książkę na półkę. I pozna imię oraz nazwisko autorki.
    Walczysz jak lwica - tyle razy Ci to mówiłam, a wciąż mnie to zadziwia. Może jednak minęłaś się z powołaniem?
    Ja tam chętnie pobawię się w uprzykrzanie jej życia. Szczególnie że jej książka widnieje na lubimyczytać, a tam każdy ma prawo do napisania własnej recenzji na temat każdej pozycji.

    PS Fajne imię nadała swojej bohaterce, propsuję To ma sens.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc wolałabym być w tym momencie tą lwicą i nie przejmować się prawem (poniekąd zniżyć się do poziomu przeciwniczki) i rozszarpać ją na jakiejś arenie.

    Weź. Jak zobaczyłam imię bohaterki, to stanęło mi serce. Oczywiście przeskanowałam dokładnie 'ksionszkę' porównując ją z cudzymi - i znanymi mi - blogami, na których mogłyby pojawić się obce mi na pierwszy rzut oka (a w miarę-dobrze-skonstruowane) zdania. Nic do tej pory podejrzanego nie znalazłam. Gdyby było inaczej - i walczyłabym nie tylko o swoją pracę, ale dorobek i godność innych blogerek - miałabym już sprawę o pobicie. Co najmniej.

    Naprawdę żałuję, że nie mogę podzielić się z resztą zawartością tej książki, bo jest zaiste godna beki. Pomijając fakt, że zerżnięto również moje oryginalne imiona postaci, a także imiona i pseudonimy (lub nazwy technik) z mangi Naruto. A, i magiczne koty.

    Niektóre fragmenty bloga były nawet tak dobre, że skopiowała je DWA razy i są w dwóch miejscach książki. Taki smaczek/zabieg stylistyczny. Propsy dla redakcji.

    Pozdrawiam serdecznie, miłej zabawy
    :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Człowiek czyta i aż ręce opadają... Wierzyć się nie chce w to, co się czyta... Brak słów, aby to pisać, czy nawet skomentować. To jakiś koszmarny kabaret! Ta cała sytuacja do jakiej doprowadziła ta s... plagiatorka, to jedna wielka żenada! A polskie sądy się tylko kompromitują! Szkoda mi Ciebie i jest mi w pewien sposób przykro mi. Ta cała redakcja, jaki rodzice tej dziewczyny i ona sama... są siebie warci -.- Mam nadzieję, że starczy ci siły i cierpliwości, oraz przede wszystkim wiary w wygraną.
    Pozdrawiam i trzymam z całych sił kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Napisałam Ci już komentarz na nikosasuke, bo dopiero teraz zauważyłam, że na tym blogu, jednak da się komentować. Wiem, ślepa jestem. No, nieważne.
    Co do Twojej sprawy, to jestem gotowa Ci pomóc. Mój tata i dwie ciotki są prawnikami, więc jeśli potrzebujesz rady, pisz, zapytam. Nie wiem czy znają się akurat na tej dziedzinie prawa, o którą Ci chodzi, ale może mają jakiś znajomych czy coś.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam twoich opowiadań, ale dowiedziałam się o twojej sytuacji od koleżanki.
    Nie jestem w stanie ci pomóc, ale nie jestem obojętna jeśli chodzi o tą sytuację. Na pewno porozmawiam z innymi osobami.

    Jestem na prawdę załamana zachowaniem niektórych ludzi. Brak mi słów, żeby opisać to jak ci współczuję.
    Trzymam za ciebie mocno kciuki! Nie poddawaj się. Walcz o swoje! Sprawiedliwość w tym kraju jest jaka jest, ale na prawdę trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki wielkie Wam wszystkim. Anonimie - owszem, zapytaj proszę. Pisałam na kilku forach i pytałam znajomych i na razie nikt nie udzielił mi konkretnej porady.
    Cześć Venetica, cieszę się, że wpadłaś :P Skojarzyłam Cię z fejsa Shee i nie myliłam się - udostępniła mnie :P
    Chyba wynajmę ją do skopania kilku tyłków jej zabójczym karate.
    Wiem, że sytuacja jest po prostu żenująca. Pisanie o niej nie było łatwe, ale uznałam, że jeśli się tym nie podzielę, nie ruszę tej armii, którą jest blogosfera, to nic się nie zmieni i w sumie niemo zgodzę się na to, jak mnie potraktowano.
    Dzięki za wsparcie. Jestem twarda i nawet nie smutna, tylko wściekła i rozbawiona. To chyba lepsze.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. O nie wierzę... Ludzie serio są aż tak tępi? Już nie mówię o redakcji, policji, sądzie czy jakiejkolwiek tego typu instytucji. Mówię po prostu o ludziach! Od Małej do sędziego i ludzi, którzy ustanowili tak debilne prawo polskie. Bo, niestety, inaczej się o nim powiedzieć nie da...
    A szkoda, bo kraj z potencjałem i wspaniałą historią marnuje się przez buraków nim rządzących oraz takie oto "nowe pokolenie". To jest oburzające! I jeśli nie wygrasz tej sprawy (tfu, tfu, oby jednak się udało), to nadal będę (i sądzę, że reszta ludzi poinformowanych o tej sprawie) trzymać kciuki, żebyś miała na tyle sił, by dalej walczyć z Nieletnią.
    Swoją drogą co na to jej rodzice? Oni też umywają rączki? Cóż. Jeśli tak, to nic dziwnego, że córunia niczego sobie.
    No cóż. Nie wiem co więcej mogłabym napisać... Może tylko tyle, że sprawa naprawdę mną wstrząsnęła. Sama piszę i domyślam się (choć nie jestem pewna), że zareagowałabym podobnie. Albo po prostu pożaliła się całemu światu i załamała. Nigdy nie umiałam walczyć o swoje. Dlatego tym bardziej Cię podziwiam i życzę sukcesów w walce z naszym "prawem".
    Pozdrawiam
    Ahiru~

    OdpowiedzUsuń
  9. http://naruto502.pinger.pl/m/5515719 TO JUŻ JEST CHORE

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana nie bede pisala tego samego co wszyscy, bo skoro dodaje tutaj komentarz to znaczy ze masz moje wspolczucie. Nie chcialabym znalezc sie w twojej sytuacji, ale wierze ze masz sile by z nia walczyc. Oszustwa, kradziez jest karana. Mam nadzieje ze predzej czy pozniej sprawiedliwosc tego oszuta dosiegnie. Wiedz ze jestem z toba, mimo ze pierwszy raz o tobie slysze to trzymam mocno kciuki :). Powodzenia i trzymaj sie! Walcz i nie poddawaj sie!!

    OdpowiedzUsuń
  11. O, super. Tego jeszcze nie widziałam. Spokojnie, mój blog jest jeszcze w kilku miejscach w blogosferze, podpisany przez Ałtorkę, nieco przerobiony.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak to przeczytałam, naprawdę nie wiedziałam, czy czymś rzucić czy zacząć się ironicznie śmiać z prawa i rodziny tej małolaty. "Brawo, wychowali małego złodzieja, powodzenia na przyszłość" aż idzie zakrzyczeć. Zszokowało mnie to, naprawdę. Sama od kilku lat prowadzę różne blogi z opowiadaniami, więc chyba potrafię postawić się w Twojej sytuacji. Podziwiam, że tak dzielnie walczysz o swoje, bo coś takiego trzeba tępić, a to jest jednak Twoja praca, Twojego godziny ślęczenia nad tekstem, Twoje pomysły i może Twoje marzenie, żeby coś takiego napisać, a to przekłada się jedynie na satysfakcję i parę miłych słów od osób, które to docenią. Tego nie policzysz w pieniądzach i żadnych materialnych korzyści z tego nie masz. To dziecko jest złodziejem i dziwię się, że jego rodzicom nie jest wstyd, że wychowali taki margines społeczny. Mam nadzieję, że starczy Ci sił, żeby dociągnąć sprawę do końca, a dzieciak zostanie ukarany i następnym razem dwa razy się zastanowi zanim spróbuję jeszcze raz zrobić komuś takie świństwo.
    Pozdrawiam i wspieram, póki co mentalnie.
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
  13. Leitha coś wymyślimy wszyscy wspólnymi siłami!
    W obecnej chwili mogę jedynie przesłać ci internetowego przytulasa. Internet ma ogromną siłę, wystarczy uwierzyć, a smarkula zobaczy, że wszystkie blogerki stoją za tobą murem.
    Będę próbować odnowić i poszukać jakiś kontaktów w Polsce, by móc uraczyć cię jakąś radą, albo coś w tym stylu. Będziemy próbować wszystkiego! :)
    Odezwę się jeśli coś będzie mi wiadome i ewentualnie odezwę się na e-mail. Pytanie, ten co jest w prawej kolumnej jest nadal akutalny, prawda?
    Raz jeszcze ściskam mocno! :)
    Żałuję, że nigdy nie zabrałam się za nadrabianie twojego bloga, pomimo iż wiedziałam, że świetnie piszesz, ale ilość rozdziałów niestety kolidowała z moim brakiem czasu :( Ale nic nie jest straconego :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Powód idzie za sądem pozwanego, dlatego sądem docelowym jest sąd pozwanego, nie powoda. Bez uzasadnienia wyroku ciężko mi cokolwiek w tej sprawie powiedzieć. Sąd mógł uznać, że ta sprawa podchodzi w bodajże tryb prywatnoskargowy (tak jest zwykle w przypadku naruszenia dóbr intelektualnych), bo nie w tym interesu społecznego, dlatego się umarza, zwykle. Wejście na drogę cywilną będzie kosztowne, ale w razie wygranej możesz uzyskać odszkodowanie, które pokryłoby wszelkie koszty całej tej "zabawy". Radziłabym na razie zorientować się w temacie na forum prawniczym, ewentualnie odwiedzić jakaś studencką poradnię prawniczą, bo tam porady są darmowe. c:

    OdpowiedzUsuń
  15. O mamo! Nie wierzę w to! Od początku czytam Twoją opowieść, ale takie coś! Niestety nie mam żadnych znajomych, a z chęcią bym Ci pomogła. Tak nie wolno! A może... My wszyscy powinnyśmy potwierdzić Twoją rację? Czytelnicy? Trzymam kciuki, informuj na bieżąco!

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję za wsparcie i przytulasy, naprawdę :)
    W razie czego oczywiście mail w kolumnie jest jak najbardziej aktualny, prywatne rozmowy można kierować tam.
    @Alathea: Pisałam na forach prawnych. Jedyne, co usłyszałam, to: "droga cywilno-prawna, inaczej nic nie załatwisz". Wyroku nie było, było postanowienie. I oni chyba uznali, że ten artykuł jest wystarczającym wytłumaczeniem ich decyzji.
    Dla mnie brak interesu społecznego to idiotyczne wytłumaczenie. Dostanę w ryj i nie ukażą winnego, bo społeczeństwo nie ucierpiało? To chore.
    Właśnie - "w razie wygranej". A jeśli nie wygram? Wtedy przegram podwójnie. I tego się boję.
    Ogarnę studencką poradnię prawniczą w okolicy, dzięki wielkie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytałam to wszystko z szeroko otwartymi oczami i po prostu aż trudno mi w to uwierzyć!
    Nie potrafię powiedzieć czy kiedyś czytałam Twoje opowiadanie czy nie (wybacz, jestem w zbyt wielkim szoku, aby się nad tym zastanawiać), o całej sprawie dowiedziałam się z fanpage'a Miku.
    Nie mogę uwierzyć w to co właśnie przeczytałam. Nie dość, że jakaś smarkula tak bezczelnie Cię okradła to jeszcze postawa jej ojca, Redakcji, Policji i Sądu jest po prostu... nawet nie wiem jak to nazwać! Żeby prawo stało po stronie osoby, która je złamała! Takie rzeczy tylko w Polsce -.-
    Dotknęła mnie ta sprawa nie tylko jako autora opowiadań ale jako człowieka. To zupełnie tak jakby ktoś ukradł Ci część Twojego własnego dorobku! Najgorsze jest to, że wszyscy to bagatelizują, twierdząc, że nic poważnego się nie stało... To wszystko jest dla mnie niepojęte.
    Niestety mogę życzyć Ci tylko wytrwałości w walce (mam nadzieję, że dasz znać jak potoczyła się sprawa z odwołaniem). Mam nadzieję, że ta sprawa się zakończy a smarkula dostanie za swoje, bo dopuściła się jawnej kradzieży.
    Pytałam chłopaka o Twoją sytuację - w sumie nakreśliłam tylko tyle, że ktoś dopuścił się plagiatu i sąd umorzył sprawę. Stwierdził, że to z powodu tego, że książka nie przynosi zysku i doskonale wiedzą, że z tego nie będą mieli kasy... I że na razie musisz czekać na odwołanie. Niestety na razie nic więcej mi nie powiedział - ale porozmawiam z nim jeszcze, może popyta brata. Jak się czegoś jeszcze dowiem to dam znać.
    Na razie pozdrawiam i życzę powodzenia. Będę śledzić Twoją batalię i trzymać kciuki. Na razie rozgłośnie sprawę na swoich blogach.
    Trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  18. Omg, jak czytałam Twój post to okropnie się denerwowałam. Wręcz mnie ściskało w środku i miałam ochotę wskoczyć jakoś do monitora - teleportować się do Ciebie, a potem znaleźć tą małą oszustkę, wygarnąć jej jakim to jest zje*anym, tępym dzieckiem, a jej rodzicami spróbować potrząsnąć (ewentualnie przy failu kopnąć w dupę). Niby nie jestem agresywna osobą, ale myślę, że jestem w stanie wyobrazić sobie jak się czujesz i wiem, że na Twoim miejscu postąpiłabym tak samo - walczyłabym do końca, wszelkimi sposobami, byle tylko zrównać tą gówniarę z ziemią. I bardzo dobrze, że mówisz o tym w sieci. Niech sieć wyje, niech wiedzą o tym, niech jej opinia i reputacja (o ile to ma) woła o przebaczenie. Sama piszę, sama prowadzę blogi i nie raz boję się o plagiat (nie chcę zabrzmieć jakoś zuchwale), nawet kiedyś doświadczyłam plagiatu na blogu, który dawno zamknęłam. Tak samo piszę fanficki kierowane do młodszych od siebie roczników, aczkolwiek pojawiają się i starsi, równie dorośli jak ja, więc aż miło mi się robi. Ponadto jestem artystką i miałam taką sytuację, kiedy malowałam morze w plenerze: pewna panna młoda, która robiła sobie zdjęcia z mężem wraz z pseudo-profesjonalnym fotografem, wykorzystała moment mojego odejścia na zaledwie parę metrów i zrobiła sobie z moim obrazem zdjęcie - i to jeszcze tak zainscenizowane, że panna młoda trzymała mój pędzel w dłoni i udawała, iż maluje mój obraz. Jak to spostrzegłam zaczęłam za nimi biec, bo oczywiście zaraz spierdolili. Niby przepraszali, ze nie chcieli nic złego, ale nie odpuściłam, do póki nie upewniłam się, że zdjęcie zostało usunięte. Co to ma byc, że dokumentują moją pracę w ten sposób bez nawet złożenia prośby o zgodę?! Tak więc chyba w jakiś 80% rozumiem Twoje uczucia. Niestety nie przytrafiło mi się nic aż tak przykrego, że ktoś wydał mój twór i na tym zarobił. Mogę sobie tylko wyobrażać i... Boże... Tylko bardziej zaczynam oddalać się duchem od naszego państwa, a w głowie rodzą mi się plany z wyjazdem do innego, lepszego kraju.
    Wiedz, droga Leitho, że popularność stoi tutaj po Twojej stronie. Nigdy Cię nie poznałam, czytałam jedynie Twojego bloga od chyba 2009. Nie zawsze co prawda i rzadko kiedy komentowałam, ale wiedziałam o jego istnieniu, oraz o jego prawdziwym autorze. Na pewno jest masę osób takich jak ja więc ta mała smarkula doświadczy bólu i będzie żałować. Na pewno już żałuje, na pewno odczuwa jakieś przykrości w domu, w szkole - jestem przekonana, że rodzice są na nią wściekli, ojciec wiadomo, bronił jej, gdyż to rodzic, ale na pewno było mu wstyd. Chyba że serio jest to przykład totalnej patologii... Ale wierzę w to pierwsze, chociaż też jestem pesymistyczna.
    Wiem, rozpisuje się i mówię o tym, co już pewnie słyszałaś od innych. Wiele osób będzie cię popierać i w zasadzie nie ma nikogo, oprócz tej guły, która stanie po przeciwnej stronie.
    Ze swojej strony, oprócz 100% wsparcia, postaram się zaoferować jakąś pomoc. Jeśli będzie trzeba, możesz liczyć na jakieś dofinansowanie ode mnie. Czy mam jakiegoś prawnika w rodzinie? Znajomy rodziny jest, wujek policjantem, a chłopak robi magisterkę z Bezpieczeństwa Informacyjnego - wie chyba wszystko o internecie, informacjach, działaniu pewnych organów państwa, tak więc pogadam z nim i pewnie mi jakoś doradzi.
    Pozdrawiam i życzę jak najszybszego zakończenia sprawy z pozytywnym dla Ciebie wynikiem.
    Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  19. Szczerze, nie jestem Twoją czytelniczką, a o Twoim problemie dowiedziałam się od bliskiej koleżanki.
    Niemniej jednak czytałam opis tej sytuacji z zapartym tchem, próbując sobie to wszystko wyobrazić. Co człowiek ma w głowie zżynając słowo w słowo czyjąś ciężką pracę, zamiast samemu się potrudzić? Przecież dla normalnej osoby satysfakcja płynie z dobrze wykonanej samodzielnej roboty. Właśnie -dla normalnej osoby, a nie dla przypadku typowego mentalnego gimbusa, który opisałaś powyżej.
    Podziwiam Cię, że masz siłę jeszcze z tym walczyć, pomimo -jak to sama napisałaś -notorycznego odsyłania środkowego palca na piśmie. Sprawę trzeba nagłośnić, bo to sprawa dużo poważniejsza, niż skopiowanie tekstu na stronę internetową (czego też absolutnie nie popieram) -Małolata czerpie zyski z czyjejś ciężkiej pracy. Bo pisanie to ciężka praca -co wiem z autopsji -i do szału doprowadza mnie myśl, że są przypadki chamskiego bezczeszczenia pracy blogera.
    Życzę powodzenia w walce z polskim bezprawiem i bardzo żałuję, że nikt z moich bliskich, ani dalszych znajomych nie zajmuje się prawem -w rezultacie mogę wyrazić jedynie swoje oburzenie i ewentualnie udostępnić linka z tą historią, żeby ludzie mieli świadomość, iż blogerzy mają siłę i możliwości walczyć z oszustwem ;).
    Mam nadzieję, że sprawa zakończy się pomyślnie dla Ciebie, głowa do góry :).

    OdpowiedzUsuń
  20. Tak strasznie mi przykro, że nie mam jak Ci pomóc :(
    Niesamowicie podziwiam Cię za takie zaparcie, siłę! I powiem Ci jedno! Walcz o swoje. Nie dla zysków, ale dla spokoju! Wydaje mi się, że gdy dopniesz swego, dopiero odetchniesz!
    Informuj i trzymaj się mocno!

    OdpowiedzUsuń
  21. Musisz zauważyć rozgraniczenie pomiędzy gałęziami prawa. Prawo karne a prawo cywilne, a w ogóle postępowanie cywilne i karne - to różne bajki. Tak samo prawo autorskie. Tutaj mamy sytuacje pogmatwaną, bo nie dość, że same prawa autorskie to trudny orzech do zgryzienia, to jeszcze mamy do czynienia z nieletnim. Może warto by było bardziej przycisnąć wydawnictwo, bo z tego, co kojarzę, to podmiot rozpowszechniający plagiat (w tym wypadku wydawnictwo) odpowiada solidarnie z osobą plagiatującą.

    OdpowiedzUsuń
  22. Znicz dla Nieletniej [*]
    (na zaś)

    OdpowiedzUsuń
  23. Wiszę Ci kawę za ten burdel, Shee.

    PS. To w sumie przez Ciebie to napisałam.

    OdpowiedzUsuń
  24. Dla mnie ta sprawa to obłęd. Nie rozumiem jak można tak bezczelnie zrzynać cudzą prace i trud. To oznacza brak szacunku. Dziewczynka chciała sobie zabłysnąć ale jej coś nie wyszło. Rozpowiem wśród znajomych o sprawie może będę umiała chociaż w najmniejszym stopniu pomóc. Najważniejsze jest to że się nie poddajesz. Nieletnia czy nie ponieść konsekwencje jakiekolwiek musi.
    Bad Girl

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie wierzę, po prostu brak mi słów, gdyby nie Twoja historia to zapewne nie wiedziałabym, że można zdobyć się na taki szczyt chamstwa! A jednak...
    Podziwiam Cię za siłę w walce z prawem i Nieletnia oraz "uroczymi" rodzicami. Ja bym już się pewnie dawno załamała.
    Mam nadzieję, że ta sprawa szybko nie ucichnie i będzie głośno!
    Trzymam kciuki za Ciebie i nie poddawaj się, takie gnidy trzeba tępić!
    Jakbym coś wiedziała na temat tego jak można tą sprawę załatwić to na pewno dam znać!
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  26. Nieletnia czy nie konsekwencje w pewny. Stopniu ponieść musi do cholery. To obłęd. Ty się napracowałaś a ona nieudolnie skopiował twoją pracę. To chamstwo i brak szacunku. Opowiem znajomym rodzinie jakoś może będę mogła pomóc ale dobrze że się nie poddajesz.
    Bad Girl

    OdpowiedzUsuń
  27. Polski system sprawiedliwości nigdy nie był skuteczny, podejrzewam też, że nigdy nie będzie. Żeby dowieść swojego, choćby i w najoczywistszej sprawie, trzeba namęczyć się, napocić, aż w końcu większość ludzi daje sobie spokój, macha na to ręką i mówi, że głupszym należy ustąpić. Rozumiem, takie coś wykańcza. Ale, jeżeli w każdej sprawie ci, rzekomo, mądrzejsi, będą odpuszczać tym mniej mądrym, nasz system sprawiedliwości nigdy na nogi nie stanie. Ale ta sprawa zakrawaj już na granice absurdu totalnego. Po stwierdzeniu "duże wydawnictwo" wnioskuję, że jest to jedno z tych wielkich bossów, co to wydają klasyki i bestseallery, więc, dlaczego, pytam, wydało coś, co miało być niegramatyczne, niespójne, czy też po prostu śmieszne? Skoro stać ich na wydawanie (nie wiem, zgaduję) Harrego Pottera czy Władcy Pierścieni, to czemu wydają jakieś badziewie pisane przez dziewczynkę przesypiającą lekcje polskiego? Po drugie, sama "Mała". Wiem coś o zachwycie wytwarzanym przez fanfikowe fejmy i zachwycie gimbusiarni czytającej ich opowiadania, ale nie jestem w stanie zrozumieć jej toku (nie)myślenia. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której skopiowałabym teksty czyjeś teksty, wpierniczyła w Worda, po czym, przecząc zdrowemu rozsądkowi, wysłała do jakiegoś wydawnictwa i wydała książkę. Skoro dziewczyna tak Cię lubi/lubiła, to czemu postanowiła zrobić Ci takie świństwo? Jest to dla mnie niezrozumiałe. Nawet chęć zdobycia rozgłosu ma chyba jakieś granice? Naprawdę, chcę Ci jakoś pomóc. Nie mam co prawda żadnych większych możliwości, ale kilku znajomych w prawniczym kręgu może coś doradzić. Muszę Ci też pogratulować wytrwałości w walce o swoje prawa, bo nie jest to proste, ale jest to coś, co należy jakoś nagrodzić albo wyróżnić…
    Pozdrawiam, życzę cierpliwości i siły,
    Me.

    OdpowiedzUsuń
  28. PS: Chłopak podpowiedział, że można spróbować rozgłosić sprawę przez media takie jak prasa.
    Nie wiem co by z tego wyszło, ale jest mnóstwo magazynów poświęconych książką i może ktoś by się tym zainteresował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszło by z tego bardzo duzo, ludzie by sie ogarneli chociażby żeby publice sie wydawało, ze prawo w naszym kraju jest genialne

      Usuń
    2. Pamiętam, że była sprawa z wykorzystaniem zdjęcia dziewczyny z Photobloga. Sieciówka NewLook wykorzystał jej zdjęcie na koszulkach i wytoczyła im sprawę. Także zgłosiła się do programu Uwaga i poszło lepiej ; )

      Usuń
  29. Jestem wstrząśnięta, po pierwsze tym przejawem chamstwa i braku (jak by to powiedziała moja nauczycielka) elementarnej kultury, a po drugie ja się pytam co za wydawnictwo wydaje książkę "napisaną" przez osobę nieletnią i wnioskując po twojej wypowiedzi tak trochę bardziej oddaloną od osiemnastki. Chodzi mi teraz o to, że no kurde o czym może napisać dziecko, to jest tak jak z filmikami na youtubach jest różnica pomiędzy filmami osób starszych i dzieci, dorośli potrafią się wypowiedzieć na jakiś temat w taki sposób że to kogoś np. zaciekawi oraz mają zdecydowanie większe pojęcie o wielu różnych sprawach.
    Ostatnio jakoś mniej pojawiam się na bloggerze i mniej czytam fanfiction o naruciaku, co jest spowodowane generalnie brakiem czasu, ale twój blog jest mi jakoś wyjątkowo bliski, zawsze kiedy mam podły humor czytam sobie taki jeden z rozdziałów, więc jako czytelniczka nie potrafię sobie wyobrazić że ktoś mógł zrobić coś tak podłego. Czytelnik, przynajmniej według mnie, powinien no cóż czytać i ewentualnie wzorować się na stylu pisania ale no kurde nie zrzynać tekstu od autora kiedy chce się w niego pobawić.
    Teraz pewnie wyjdę na staromodną ale jak ci rodzice ją wychowali, przecież to jest jawna kradzież, a oni jeszcze jej bronią, wiem, że to ich ukochane dziecko które "nic złego" nie zrobiło ale... nie braku rozumu i obiektywizmu nie da się niczym wytłumaczyć.
    Wiem, że jestem jedną z wielu osób ale wiedz, że również cię wspieram i mam nadzieję, że wszystko skończy się dla ciebie dobrze a tej smarkuli się oberwie, mocno trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  30. O sprawie Twojej dowiedziałam się od znajomej, której czytam bloga. Całe wydarzenie zaszokowało mnie mocno, nie wyobrażam sobie jak można się dopuścić tak haniebnego czynu. Sama piszę i nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby skopiować moje opowiadanie i wydać je w postaci książki i jeszcze na tym zarabiać. Głupota ludzka nie zna granic normalnie... -.-' Chciałabym Ci jakoś pomóc, ale nie mam pojęcia jak :(
    Powodzenia życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  31. Cześć!
    Od razu zaznaczę, że nie czytałam Twojego bloga, ponieważ do tej pory nie natrafiłam na niego. Kiedy już go znalazłam zapisałam link w zakładce "do przeczytania". O tej sprawie dowiedziałam się przez udostępniony link na fejsbuczku przez wiele autorek, które sama podziwiam. Także zamiast uczyć się do poprawy z angielskiego wgłębiłam się w to, co napisałaś oraz pozwoliłam sobie przeczytać komentarze umieszczone pod postem.

    "Szczerze mówiąc wolałabym być w tym momencie tą lwicą i nie przejmować się prawem (poniekąd zniżyć się do poziomu przeciwniczki) i rozszarpać ją na jakiejś arenie. " <- Szczerze? Nie dziwię się. Też miałabym ochotę rozszarpać gówniarę na drobne kawałeczki. Ale tak jak napisałaś, po głębszym przemyśleniu, zdałabym sobie sprawę, że nie warto "poniekąd zniżyć się do poziomu przeciwniczki". Jednakże mały wpierdziel by się jej przydał.

    " Sąd mógł uznać, że ta sprawa podchodzi w bodajże tryb prywatnoskargowy (tak jest zwykle w przypadku naruszenia dóbr intelektualnych), bo nie w tym interesu społecznego, dlatego się umarza, zwykle."
    "Dla mnie brak interesu społecznego to idiotyczne wytłumaczenie." <- A przepraszam bardzo, ale czy Ty, jako obywatelka Polski nie tworzysz społeczeństwa? Owszem, jesteś jednostką owego społeczeństwa, ale to właśnie takie jednostki je tworzą (państwo). Tak więc takie wyjaśnienie jest dla mnie czystą ironią i brakiem szacunku dla Twojej osoby - z czego zapewne zdajesz sobie sprawę.

    Nie umiem Ci powiedzieć, co powinnaś zrobić. Zrobiłaś sama już wystarczająco dużo i będąc z Tobą szczera to podziwiam Cię za twoją wytrwałość i samo: "Redaktor naczelny rozdzielił nas (...) i spytał, czego oczekuję. Od niego i od nich. (...) więc moja odpowiedź była jasna: od firmy oficjalnych przeprosin, a od rodziny wpłacenia zysków na Fundusz Promocji Twórczości.". Naprawdę godne chęci wyciągnięcia sprawiedliwości!
    Ja bym pewnie wpadła na ten pomysł po tym spotkaniu, ponieważ znając mnie - pomysły przychodzą mi dopiero "po fakcie". Trochę to uciążliwe...

    Sama jestem autorką i twoja sytuacja jest dla mnie przestrogą. Wybacz, że Cię tak "wykorzystuję", ale nie chciałabym aby coś takiego mnie spotkało i na swoim blogu niedługo wklepię gdzieś, gdzie będzie widać jasno i wyraźnie, że zastrzegam sobie prawa do opowieści oraz, że bohaterowie zostają "zapożyczeni" z m&a autorstwa Kiśla. Nie chcę, żebyś pomyślała sobie, że wykorzystałam Twoją sytuację na swoją korzyść, ponieważ,... to w sumie to tak jest, ale nie robię tego, żeby Cię rozzłościć, czy coś w tym stylu. Przepraszam z góry, jeśli Cię to zdenerwuje.

    Sercem jestem z Tobą! Jeśli znajdę sposób, żeby Ci jakoś pomóc, to napiszę w prywatnej wiadomości o tym. Ta bezczelna smarkula powinna poczuć, co to znaczy brać odpowiedzialność za swoje czyny, dlatego będę śledzić twoją historię i wspierać Cię, chociażby przez te słowa.

    Pamiętaj: Słowa mają dużą moc. To one oddzielają nas od ziwerząt. Nie uczucia, nie chęć być silniejszym czy lepszym, ponieważ to posiada każda żywa istota. Komunikacja werbalna.

    P.S. Pół żartem, pół serio: zgłoś się do Uwagi :)

    OdpowiedzUsuń
  32. "Czytelniczka" "ponownie odezwała się w lipcu 2012", czyli miesiąc przed mailem z wyłudzeniem, który przyszedł w maju 2012? Dobrze rozumiem?

    ~

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie nadążam już odpowiadać! :D
    Dziękuję za wszystkie komentarze, rady, gesty wsparcia, maile, całusy, pozdrowienia, przekazania, z-share'owania, zlinkowania i co tam chcecie.
    Czuję się internetowo mocno wyściskana. :3
    Będę oczywiście informowała o przebiegu akcji, bo
    TANIO SKÓRY NIE SPRZEDAM!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  34. @Anonim 21:28: rzeczywiście, coś mi się pomieszało. Jednak najpierw był mail z wyłudzeniem (który skutkowałby natychmiastowym zniknięciem bloga - lepsze dla niej rozwiązanie), a gdy nie wyszło - prosiła po dobroci, wiedząc, że blog nie zniknie od razu, ale mając nadzieję, że za jakiś czas (zanim książka się rozejdzie po księgarniach).
    Dziękuję za zwrócenie na to uwagi, już to poprawiam.

    Ps. Czepiasz się jak moi znajomi <3

    OdpowiedzUsuń
  35. Przyznam, że nie miałam wcześniej styczności z twoim blogiem; nie licząc tego, że jest on w spisie, który prowadzę, jednak mogę wyrazić swoje zdanie.
    Nigdy nie miałam do czynienia z czymś takim, swoje blogi prowadzę od 2013 roku, więc doświadczenie mam niewielkie... Pomijając to. Ciężka sytuacja. Najbardziej bawi mnie zachowanie owej dziewczynki, która udaje pokrzywdzoną w całej tej sprawie; i ja się pytam skąd się biorą tacy ludzie... Jakieś wadliwe geny czy co? Mogłaby mieć chociaż honor i przeprosić, ale nie... I jeszcze to zachowanie policji w naszym kraju, zresztą nie tylko policji jak widać, bo rodzicom inteligencji też nie można zarzucić; jak i panom redaktorom itd.
    Nie znam się na prawie, więc nie jestem w stanie pomóc, nie znam też nikogo takiego, ale mam nadzieję, że znajdzie się osoba, która zna sie na rzeczy i jakoś przedstawi Ci tę sprawę, jakoś pomoże.

    Najbardziej przykre jest to, że nikt się tym tak bardzo nie przejął. Również to zachowanie dziewczyny i jej rodziców... Nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać.
    Jak widać nasz kraj to jedna wielki cyrk, nie dość, że uczciwi ludzie mają najgorzej, to i tak ludzie, którzy powinni ponieść za coś odpowiedzialność i tak jej nie poniosą.
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie; że postawisz na swoim i ta mała zołza zobaczy gdzie jej miejsce. :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Przeraziłam się, na prawdę. Spotkałam się z wieloma idiotami, wiedziałam, że "są ludzie i parapety, ale żeby klamką się urodzić"? Jest to po prostu śmieszne. Nasz wymiar sprawiedliwości jest śmieszny (wierz mi zmagałam się z postępowaniami karnymi w wydziel budowlanym więc coś o tym wiem). Nie dość, że taka mała zołza zeszmaci i ukradnie opowiadanie to jeszcze zarobi na tym. Jasne, że nie chodzi o pieniądze. Masz czytelników i szacunek nas wszystkich tutaj, ale sam fakt, że ludzie potrafią być tak okropni przeraża chyba każdego.

    Cóż, życzę ci powodzenia. Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni, a ta mała zołza poniesie stosowną karę (raczej nie ona tylko jej "wspaniali" rodzice. )

    OdpowiedzUsuń
  37. Hej, nie czytam Twojego bloga, o Twojej sprawie dowiedziałam się dzięki Sheeiren Imai, która wstawiła link do tej strony w jednej grupie na facebooku. Niestety, nie mam żadnych kontaktów prawniczych, więc nie mogę Ci pomóc. Nie znam Cię praktycznie w ogóle, ale bardzo współczuję Ci tego, co Cię spotkało, aż mi się na łzy zbiera, kiedy sobie pomyślę, jaka chora niesprawiedliwość Cię spotkała. Och, z jak wielka chęcią przerobiłabym buźkę tej popie*dolonej gówniarze, a tych rodziców ich też bym nieźle zwyzywała. Jedni z najbardziej denerwujących ludzi to są właśnie ci bezczelni, którzy nie liczą się z konsekwencjami i mają wszystko w głębokim poważaniu. Najgorsze jest to, że z Twojej historii wynika, że na takich praktycznie nie ma środków... Cieszę się jednak, że przynajmniej na swojej drodze spotkałaś także miłe osoby, jak np. Panią Policjantkę :) Trzymam kciuki, że ta sprawa dobrze się skończy i gówniara będzie musiała oddać cały zysk, co do złamanego grosza.
    Pozdrawiam i trzymaj się tam dzielnie!
    karcia53

    OdpowiedzUsuń
  38. Przyznam, że nic mnie jeszcze tak nie wzburzyło, jak właśnie twoja historia. "Małej" chętnie wkopałabym w dupę i nie przejmowała się konsekwencjami. Dzieciak pewnie się teraz cieszy, że uszło jej wszystko płazem, ale wierzę w Ciebie mocno, że jeszcze jej pokażesz. Nie wierzę, że rodzice mogli tak jej usilnie bronić, będąc świadomi tego, że to zwykła kradzież i przestępstwo. Załamuję ręce nad ludźmi pracującymi w wydawnictwie, którzy nie chcieli oczerniać swojego dobrego imienia i nad ludźmi pracującymi w sądzie. Szkoda, że najwidoczniej nie kierują się sprawiedliwym osądem. Chętnie poznałabym nazwę wydawnictwa, żeby wiedzieć, kto był tak bezczelny, ale wiem, że na tę chwilę chcesz nie ujawniać danych i "aŁtorki", i wydawnictwa.
    Jeszcze raz piszę, że wierzę w Ciebie mocno, brnij w zaparte i się nie poddawaj. Nie może jej to tak ujść na sucho.

    OdpowiedzUsuń
  39. To ludzie robią takie rzeczy? Byłam w takim szoku gdy to czytałam, że nie mogłam zamknąć ust :o trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  40. W porządku, Ty nie musisz być lwicą. Masz od tego ludzi, którzy bardzo chętnie zaangażuję się w tę walkę. My nie musimy być tak mili i reprezentatywni jak Ty. Prawnie nijak Ci pomogę, bo nie mam żadnych kontaktów i znajomości, ale potrafię być wredna i uparta (pamiętasz.). To proste, zakompleksione i zaszczute dziewczę (wystarczy spojrzeć na mordę). Myślę, że ktoś taki nie będzie ani silny, ani uparty, i w dodatku szybko popadnie w paranoję. Z psychologicznego punktu widzenia też radziłabym uderzać w wydawnictwo (pod względem prawnym). A paranoja to inna kwestia. Podejrzewam, że ta dziewczyna już wie, że nie odpuścisz. Wyobraź sobie z jakim przerażeniem czyta teraz to, co piszemy. I nie może temu zapobiec, bo TO ONA ZŁAMAŁA PRAWO. Szach-mat. Może dzięki lukach w prawie (nie znam się na tym więc określam to w taki sposób) poczuła się choć przez chwilę bezpiecznie, jednak to tylko złudzenie. POPULARNOŚĆ i INTERNET mogą być dużo bardziej dokuczliwe niż sąd i prawnicy. A Ty właśnie rozpoczęłaś łańcuszek.

    Wychodzi na to, że wszystko przez co przeszłyśmy miało sens. Nauczyłaś się odporności na niesprawiedliwy atak. Jestem tutaj.

    m

    OdpowiedzUsuń
  41. Istne chamstwo, sprawę trzeba jak najbardziej rozgłosić.

    OdpowiedzUsuń
  42. Jej... Trafiłam tu właśnie prosto z bloga Miku-chan i po jej wstępnych słowach spodziewałam się, że to nie będzie przyjemna historia. Tym bardziej, że ostatnimi czasy ciągle słyszy się o plagiatach w naszej blogosferze. To jest na prawdę przykre.
    Bardzo Ci współczuję. Niestety nie jestem w stanie pomóc Ci inaczej niż okazując duchowe wsparcie. Nie mam w rodzinie żadnych prawników. :/
    Mam nadzieję, że uda Ci się wywalczyć sprawiedliwość. Twoje zawzięcie jest godne podziwu.

    Trzymaj się ciepło
    Pozdrawiam

    PS Takie rzeczy tylko w Polsce. -.-

    OdpowiedzUsuń
  43. A czy ktoś "niechcący" nie mógłby na fejsie rzucić chociaż tytułem tego plagiatu? Nie bój się Leitha, poruszymy niebo i ziemię, zeby Ci pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  44. "- Ale ty masz korzyści! POPULARNOŚĆ!" <------ to wygrało wszelkie konkursy na ludzką głupotę roku....

    Droga Leitho!
    Jakieś pół roku temu, może rok, trafiłam na Twojego bloga, bo Sheeiren mi biadoliła "musisz to przeczytać musisz to przeczytać musisz to przeczytać!". Więc zaczęłam czytać i lektura pochłonęła mnie do jakoś plus/minus 30 rozdziału, wtedy zabrakło mi czasu, potem "skleroza nie boli, ale szkodzi" i tak oto wracam do Twojej historii... albo raczej niemiłej historii o Twojej historii... dziś, również przez Sheeiren. Wiele osób wyraziło tu już swoje współczucie i wsparcie, również chcę Ci to przekazać, a oprócz tego - jedno wielkie PODZIWIAM oraz jeszcze większe NIE PODDAWAJ SIĘ. Niestety ze swojej strony mogę jedynie pomóc w nagłośnieniu sprawy, a to bardzo, bardzo niewiele. Szlag by moje studia inżynierskie, mogłam pójść na prawo! :C

    I jak tu nie kochać naszej Polski? Tyle atrakcji nam dostarcza w życiu, co z tego, że tych złych....

    Pozdrawiam, buziaki, trzymaj się! ♥

    OdpowiedzUsuń
  45. Będzie dobrze nie martw się. Jesteśmy z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  46. A wiedziałam, że w tej książce coś mi nie pasowało. (Jeśli ta książka to ta, od tej "chorowitej" laski). Wydawnictwo zwyczajnie zdupiło sprawę. ;/ Współczuję i trzymam kciuki za Ciebie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie czytam twojego bloga...ale jestem tu z tobą. Jak to czytam to kokardy odpadają, ręce, nogi, włosy...WSZYSTKO. To śmiech na sali...Mam nadzieję że bachora dosięgnie sprawiedliwość i podziwiam ciebie bo dawno bym ją już zabiła i nie było by sprawy o plagiat a o morderstwo z premedytacją. Trzymam za ciebie kciuki i wstawiam do siebie ten link.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  48. Trafiłam tu dziś przez znajomą blogerkę i jestem poruszona Twoją historią. Przykro mi, że tak się stało.
    Wiem, dzięki wnikliwej przyjaciółce, że moje opowiadanie też kopiowano fragmentami - słowo w słowo na innych blogach, nie zaznaczając "inspiracji". Na szczęście te osoby nie czerpały z tego korzyści finansowych. Mimo tego, nie było to dla mnie przyjemne doświadczenie.
    Niestety taki mamy kraj i mentalność części społeczeństwa, że trudno o sprawiedliwość. Podziwiam Twą wytrwałość w dochodzeniu swoich praw i życzę powodzenia w finale sprawy. Nie mogę inaczej pomóc, niestety, ale trzymam kciuki.
    Pozdrawiam,
    Aru

    OdpowiedzUsuń
  49. Trzeba mieć naprawdę nieźle nasrane we łbie żeby coś takiego zrobić. Co prawda nie czytam twojego bloga, ale sprawa mnie ruszyła i jestem z tobą całym sercem. Link ląduje u mnie! Niech ludzie widzą!
    Naprawdę podziwiam, że tak długo chciało ci się walczyć

    OdpowiedzUsuń
  50. O
    mój
    Boże.
    Linka do ciebie (a konkretnie do tego postu) podesłała mi przed chwilą koleżanka. Przeczytałam wszystko z oczami jak pięć złotych.
    Naprawdę współczuję, jestem też oburzona zachowaniem, w szczególności, rodziców tej dziewuchy. Wiem, że słowa typu "jak tak można", "przykro mi, że zdarzyło ci się coś takiego" czy hasła takie jak "szczyt bezczelności" na niewiele się zdają. Być może nawet trochę zdenerwują (mam nadzieję, że nie :P), ale muszę napomknąć, że podziwiam cię za wytrwałość i opanowanie. Ja bym z siebie chyba wyszła na spotkaniu w redakcji przy tej dziewczynie (choć jej zachowanie, nie wspominając o czynach, mówi wiele za siebie...).
    Droga Laitho, twoich blogów niestety nie czytałam (jak czas pozwoli to chętnie się kiedyś skuszę :D), ale na coś takiego patrzeć nie mogę po prostu. Pogadam, jeżeli się uda to, jeszcze dziś z kimś, kto może coś wymyśli konkretnego (a jeśli nie oni - studenci prawa, to może ktoś, kogo oni znają). Powiem tyle, że nie powinnaś puścić tego płazem, ale jeżeli masz wydawać pieniądze z własnej kieszeni na rozprawę, prawników, dojazd, a sąd znowu ma pokazać ci fakera... Co to w ogóle za paragraf był O.o Może się jakoś do konstytucji odwołać? *myśli*.
    Nie no, ja muszę aż ochłonąć, bo palce same mi sunął bez sensu po klawiaturze xD Wzburzona jestem...
    Kończąc, z pomocą nic nie obiecuję, bo niestety choć bardzo chcę, nie mogę tego zrobić, ale postaram się dla ciebie dowiedzieć czegoś pomocnego.
    Trzymaj się ciepło i dzielnie!

    OdpowiedzUsuń
  51. Nie poddawaj się! Już daleko zaszłaś i wierzę, że ci się uda. Tej dziewczynie nie może to ujść na sucho. Z drugiej stron myślę sobie, że duży udział w tym musieli mieć też jej rodzice. Dużo by tu dało, gdybyś podała wiek tej nieletniej. Bo z nieletnimi niestety jest tak, że sąd w większości idzie na ich korzyść twierdząc, że robili to nieumyślnie itp. Nie potrafię też zrozumieć jak wydawnictwo bez sprawdzenia mogło wydać książkę tej dziewczyny. Powinni tym bardziej to sprawdzić jeżeli jest nieletnia. Ja na pewno bym nie ryzykowała wpuszczając na rynek książkę nastolatki. Nie mogę sobie wyobrazić co czułaś, gdy trzymałaś tą książkę w dłoni. Boże, jest mi naprawdę tak przykro, że coś takiego cię spotkało.
    Nie znam cię. Nie czytałam też to twoich opowiadań, ale z natury jestem wrażliwa i dlatego łączę się z tobą i przesyłam moc uścisków. Wiem, że nic nie pomogą, ale wiedź, że masz wsparcie w postaci czytelników i innych blogerów. Podziwiam cię i naprawdę szanuję.
    Tej smarkuli to bym ręce wykręciła. Dwulicowa dziewucha podeszła cię. Dobrze, że nie wysłałaś jej hasła do bloga, wtedy to już naprawdę licho by to wyglądało.
    Jak uda mi się dorwać na Uczelni jakiegoś profesora z prawa, to natychmiast porozmawiam z nim o twoim przypadku. Może będzie mógł jakoś pomóc.
    Mam nadzieję, że uda ci się wygrać. Trzymaj się cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  52. Trafiłam tu przez linka którego Yasha Aizawa wstawiła na swój blog, tak więc żadnego z twoich opowiadań nie czytałam. Doznałam jednak szoku czytając to co napisałaś. To musiało być dla Ciebie straszne, ja bym nie wytrzymała z myślą że ktoś wydał mój tekst (do tego w własnej o wiele gorszej wersji) jako swój. Naprawdę jestem w szoku. Po drugie nie wiem co ta dziewczyna chciała uzyskać. To była zwyczajna kradzież, wydała książkę z której nie mogła być dumna bo to nie jej "dzieło", do tego prawie nic na tym nie zarobiła. To była jakaś rozpuszczona wredota (boże skąd ja biorę takie określenia?!) Najgorsza była ta jej próba uzyskania twojego hasła.
    Na prawdę bardzo Ci współczuje, ale i podziwiam że się nie poddałaś. Niestety nie mam jak pomóc, ale jestem ciekawa jak to się zakończy.
    BOŻE W JAKIM KRAJU JA ŻYJE ?!?!??
    Trzymam kciuki aby cała ta sprawa się rozwiązała, i żeby ta (niecenzuralne słowo) nieletnia dostała za swoje !

    OdpowiedzUsuń
  53. Być może byłabym wstanie pomóc. Odezwij sie, jakby coś.

    OdpowiedzUsuń
  54. Podziwiam cie za to, ze chce ci sie z tym walczyc. Większość osob juz na poczatku machneloby na to reka, ale ja uwazam, ze takich ludzi trzeba tępić. Dziecko jak dziecko, ale to smutne, ze tacy (za przeproszeniem) debile zostają rodzicami. Najgorsze jest to, ze to nie cos typu "faktycznie, ale głupio sie przyznać", tylko oni naprawdę nie widza problemu... Twoją sprawę nagłośnie jak tylko bede mogła i mam szczerą nadzieje, ze uda ci sie dopiąć swego. Nie poddawaj sie i trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sprawę wczulam sie do tego stopnia, ze napisałam o niej WSZEDZIE gdzie tylko mogłam i zapytałam tate (bo ja jestem pewnie w wieku tej Małej i sie nie znam...) co mozna zrobic. A oto czego sie dowiedziałam:
      -powiedział, ze nagłośnienie sprawy moze BARDZO pomoc
      -sprawa ogolnie jest do wygrania
      -pozwanie dziewczyny nic nie da, bo nieletnia. Trzeba pozwać rodziców.
      -podobno w kazdym miescie jest kancelaria, w ktorej pomagają bez zapłaty (co najwyżej po zakonczeniu sprawy i oczywiście nie od ciebie, a od Małej), a twoja sprawa idealnie sie do niej nadaje.
      Mam nadzieje, ze pomogłam, w pon sprawę nagłośnie w szkole, gdybym mogła sie jakos przydać to powiedz, pogadam z tatą (nie zna za dobrze prawa od strony obrony praw autorskich, ale ogolnie bardzo dobrze orientuje sie w sądach itd)

      Usuń
  55. Cześć!!!

    O Twoim problemie dowiedziałam się z bloga Yashy i muszę przyznać, że aż nóż otwiera mi się w kieszeni, gdy czytam o tym, co Ci się przytrafiło. To brzmi dosłownie jak kiepski żart, albo koszmarny sen. Niestety, jest to prawda i szczerze mówiąc zastanawiam się jak perfidnym, albo zdesperowanym (?), trzeba być, żeby dopuścić się kradzieży czyjejś twórczości i jeszcze zrobić z tego książkę? No hello! Gdzie my żyjemy? W państwie prawa, powiedzą niektórzy. Ta, jasne, owe "państwo prawa" chroni oskarżonych, którzy mają wgląd w dane osoby pozywającej. Fajnie, prawda? Ale, ale! Uwaga! Ten proceder nie działa w dwie strony. Powiecie "Jak to?" Właśnie, jak to? A właśnie tak. Ale, ale, odbiegłam od tematu. Wybacz kochana, ale moje wzburzenie jest głębokie i czuję się, jakby mnie samą to spotkało. Twój problem sprawił, że zaczęłam ciężko się zastanawiać czy warto udostępniać swoje pomysły w Internecie? Hmm... Nie wiem, ale z pewnością poczułabym się jakbym dostała w twarz, gdybym przeczytała coś, co wymyśliłam w książce napisanej przez jakąś chcącą się łatwo wzbogacić osóbkę. Wiem natomiast, że ponownie odbiegłam od tematu, za co przepraszam. Jeśli chodzi o złodziejkę Twoich pomysłów – tak, tak, nie planuje jej w żaden sposób wybielić jak Ty to zrobiłaś nazywając ją "nieletnią" itd, bo nie lubię owijać w bawełnę – powinna mieć cywilną odwagę przyznać się, że popełniła błąd i zasłużyła na spalenie na stosie. Owszem, nie możesz nam podać jej prawdziwych danych, ale poznanie jej nicku nie wyrządzi nikomu krzywdy. No może "trochę" zryję jej już i tak nadwątloną psychikę i, być może, zawstydzi ją, gdy przeczyta negatywne komentarze na swoim blogu, ale może to będzie jakiś rodzaj zemsty i zadośćuczynienia Tobie, prawowitej twórczyni? A co do jej rodziców, gdyby moi zachowali się w ten sposób, z pewnością zapadłabym się pod ziemię. Uważam, że powinni mieć cywilną odwagę, by się przyznać do błędu i w jakiś sposób ukarać swoje dziecko. Chyba że kradzież w tej rodzinie kultywuje się w każdym pokolenia, to wtedy poniekąd zrozumiem ich wypieranie się, ale tylko poniekąd, bo złodziej złodziejem pozostanie do końca swoich dni, a po śmierci smaży się w ogniu piekielnym.

    Mam nadzieję, że wkrótce sprawa rozwiąże się na Twoją korzyć, a perfidna małoletnia złodziejka będzie potępiana i wytykana palcami przez wszystkich jako ta, która dopuściła się przestępstwa kradzieży.


    Pozdrawiam cieplutko i mocno ściskam.

    R.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blog został skasowany, podobnie pewnie jak jej e-mail. Poza tym pisała jako swoja bohaterka, więc zgooglowanie jej przez Was by doprowadziło od razu do tytułu książki, a ja - znając życie - zaraz bym została przez nią pozwana o znęcanie się, pomówienia, dręczenie i kto wie, co jeszcze.

      Taki mamy klimat.

      Dziękuję w tym miejscu jeszcze raz za całe wsparcie, zarówno na facebooku, tu czy mailowo. Zaskoczyliście mnie niesamowicie. :)

      Pozdrawiam ślicznie!

      Usuń
    2. Aha. Czyli wszystko jasne - robi w portki ze strachu. Tchórz z niej, i tyle. Aha. Czyli druga kwestia też jest zrozumiała. Nie ma to jak umieścić siebie w ukradzionej historii... Żal mi złodziejki, a w zasadzie tego, że jest takim nieporadnym stworzonkiem, które musi uciec się do kradzieży, by jakoś zaistnieć. A pozwanie Ciebie przez nią o którekolwiek z wymienionych czynów, byłoby paranoidalnym paradoksem :D. Ale w sumie masz rację. Co głupiemu po rozumie? Właśnie :D. Poczekamy na efekty Twojej walki :). I nie masz za co dziękować :). Obok niesprawiedliwości nie można przejść obojętnie :).

      Dobrej nocy :).

      Usuń
    3. Nie ma co sie dziwić! Wszyscy są oburzeni tą sprawą i ja osobiście mam zamiar zrobic wszystko, aby pomoc ci ją wygrać. Bedzie o niej głośno i moze stanie sie przestrogą dla innych planujących cos podobnego?

      Usuń
    4. Może. Ale prawdę mówiąc, to przeważnie stwierdzą "E tam, nie będzie im się chciało mnie gonic po sądach". Postaram się mówic, pisać i wszystkich zaspamować na śmierć twoją sprawą (no dobra, może nie) i mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy. Dla ciebie oczywiście, ale i może "młodociana pisarka" się ogarnie? W końcu nigdy nie wiadomo. Pamiętaj, wszyscy jesteśmy po twojej stronie :)
      Trzym się, poczekamy i zobaczymy. Powodzenia!

      Usuń
  56. Szkoda gadać... Jestem osobą ogólnie pesymistyczną i dość, hm, nerwową. Ot, taki spadek genetyczny po rodzicach. Kiedy to czytałam, to o mało szlag mnie nie trafił. Pewnie nie napiszę nic nowego, nie wniosę jakiejś ważnej rady - jedyne, co mogę zrobić, to całkowicie Cię poprzeć. Jak wnioskuję, masz wielu ludzi, którzy oczy za Ciebie i Twoją pracę - a tu już nie chodzi o jej skutek ani wartość, a pracę w nią włożoną - wydrapią. Gdybyś jednak poczuła potrzebę nakręcenia się na smarkulę, ponarzekania - tutaj jest moje GG, pisz, jeśli poczujesz ochotę: 50709306
    Piszę, od kiedy pamiętam. Zaczynałam przygodę z blogami, kiedy miałam jakieś osiem lat. Też zaczynało się od środowiska Naruto. Miałam ludzi, których podziwiałam, blogi, na których pragnęłam się wzorować. Jak to u takiego dziecka - nie szło wybitnie, ledwo przecież pisać umiałam. Oczywistością jest, że prace, które miałam okazję przeczytać, niezmiernie pomagały mi tworzyć moją własną. Nigdy to jednak, podkreślę, nigdy nie ośmieliłabym się - ba, do głowy by mi nie przyszło! - skraść jakiś pomysł, a co dopiero... skopiować. I jeszcze popsuś sens oryginału. To nie tak, że bałam się odpowiedzialności, bo tutaj nikt nie stanąłby po mojej stronie. Jeszcze pomogliby poszkodowanej, a mnie udupili. Dzieciak musi nauczyć się życia. Chodziło o ludzi, których podziwiałam. Zwykły szacunek do nich, ich osoby, czasu, jakich włożyli w swoje prace. Jakiekolwiek takie zachowanie byłoby dla mnie jednoznaczne z napluciem im prosto w twarz, a potem jeszcze prośbą o chusteczkę, bo się ośliniłam. Nie ma co tłumaczyć się wiekiem, a powiedzieć to mogę, bo pewnie w podobnym okresie co ten bachor już tworzyłam (i szło mi to kiepsko, ale dzięki tym wieloletnim staraniom teraz idzie mi tylko lepiej; nieskromnie przyznam, że jestem zadowolona z efektu mojego pisania). Dzieciak nie musi znać tego, co za jego czynem idzie według prawa. Wie, że tak się po prostu nie robi. Jeśli sama próbowała coś napisać, wie, że to ciężkie, niezależnie od efektu. Jeśli naprawdę Cię "podziwiała", za nic by tego nie zrobiła. To czysta zawiść, ignorancja, tępota. Mogłabym powiedzieć, że to nie jej wina. Jeśli jednak jest już w wieku, kiedy potrafi chodzić i mówić, to sama nauczy się, jak postępują ludzie, jeśli w domu jej tego nie nauczyli.
    Jak się rozgadałam. Nic specjalnego, mam jednak nadzieję, że takie teksty jedynie zmotywują Cię do pracy i nie pozwolą się poddać. Bachor musi dostać nauczkę, choćbyś to "przepraszam" wyszarpała jej z gardła. I to nie tak, że odpowiadasz jedynie za siebie. W tej sytuacji przedstawiasz dokładnie wszystkich innych twórców, którzy starają się o swoje dzieła, a zostają okradani ze śmiechem prosto w twarz - bo to przecież nie musiałaś być ty. To mógł być ktokolwiek inny. Jeśli sprawa się nagłośni, a dzieciak - i inni z nią związani - dostaną za swoje, to ludzie jej pokroju zastanowią się raz jeszcze, zanim wywiną taki numer.
    Doradzić nie mogę z powodu braku doświadczenia. Pomogę jedynie w rozpowszechnianiu sprawy poprzez stronę na FB (łącząca wielu otaku), całkiem znany profil w popularnej grze przeglądarkowej, a także samej jej oficjalnej stronie. Jest popyt, będzie podaż; jest idiota, będzie odpowiedź.
    Link podam, gdzie się da, a ludzie podadzą jeszcze dalej. Myślę, że naprawdę powinnaś zgłosić się do mediów i wydawnictw książkowych. Jest skandal, media zarobią na tym, to i nagłośnią, a sprawa zyska popyt. Jesteśmy w kraju, w jakim jesteśmy, a "sprawiedliwość" nie istnieje - nie oznacza to jednak, że nie możemy sobie wywalczyć czegoś na jej podobieństwo. Wszystko ma jednak swoją cenę.
    Powtórzę się. Nie możesz się poddać. Walczysz jako przedstawiciel wszystkich twórców, czytelników, a także ludzi, którzy szanują owoc czyjejś ciężkiej i żmudnej pracy. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to ludzie tacy jak Ty ich tego nauczą.

    OdpowiedzUsuń
  57. *kontynuacja komentarza* Walcz za nas, nawet, jeśli nie będziesz miała siły. Na koniec się opłaci. Jeśli będziesz szukała poparcia, zwróć się do czytelników i ludzi takich jak ja, którzy po prostu nie mogą patrzeć na takie sytuacje. Nadzieja, matka głupich, podpowiada, że kiedyś będzie ich mniej, jeśli ludzie zaczną walczyć o swoje.
    Ps. Z góry przepraszam za zjedzone literki, jeśli takowe wystąpiły w tym komentarzu; z powodu Twojej sytuacji tak mi ciśnienie podskoczyło, że nie mam zamiaru tego sprawdzać. Numer GG jest ciągle aktualny, pisz, jeśli najdzie Cię ochota. Ja z kolei już piszę do Gazetki Nightwood, czyli strony dość popularnej gry - dużo w niej chodzi właśnie o pisanie, dlatego sądzę, że zrozumieją Twoje położenie i pomogą to jeszcze bardziej rozpowszechnić.
    Pozdrawiam, trzyman kciuki, wierzę w Ciebie i z chęcią posłużę dawką motywacji i zawiści ku małej, jeśli Tobie jej na chwilę zabraknie.
    Anonim, Sunako czy też KonaKona-chan

    OdpowiedzUsuń
  58. Twojego bloga nie czytałam i trafiłam tu przez Yashę Aizawę, ale... Jezus Maria, no normalnie nie wierzę w to, co przeczytałam. Nie sądziłam, że są tacy ludzie, naprawdę... W ogóle to po cholerę wydawać książkę, której zawartość nie jest osobiście napisana? Przecież z tego kompletnie żadnej satysfakcji nie ma - no, chyba że z kilkania "ctrl+c" i "ctrl+v", ale to można robić też bez żadnych szkód dla innych!
    Raczej nijak nie mogę ci pomóc, ale chcę ci przekazać internetowego przytulasa i powiedzieć, że jestem z tobą! Gówniara musi dostać za swoje! Nie poddawaj się!
    P.S. Poza tym... skoro napisałaś, że w "książce" było sporo niepoprawnych rzeczy (choćby już od strony czysto technicznych - gramatyka kulała i w ogóle) to kto to w ogóle dopuścił do druku? O.o Nawet jeśli - niech temu wydawnictwu będzie - wydają te 300 książek rocznie, no to sorry, ale jednak redakcję i korektę to musiało przejść, nie? Po prostu brak słów.

    OdpowiedzUsuń
  59. Nie poddawaj się!!! Ta kradzież nie może ujść na sucho nieletniej. Jeśli nie zostanie ukarana to da to innym zielone światło na plagiatowanie i czerpanie korzyści z ciężkiej pracy innych.

    Jedynie na jaki pomysł wpadłam to nagłośnienie tej całej sprawy. Może wtedy to wydawnictwo jakoś bardziej zareaguje, wtedy już to będzie chodziło o dobre imię firmy. Ale też jest niebezpieczeństwo że zamiast ci pomóc będą próbować Ciebie złamać i zniszczyć!!

    Może spróbujesz odezwać się do jakiegoś polskiego pisarza?? Siedzi on w branży sporo czasu i jeśli postanowi Ciebie wesprzeć, nie będziesz już samotną autorką która walczy o sprawiedliwość. Będziesz miała na pewno o wiele większe szanse.

    Trzymam kciuki, nie poddawaj się choćby nie wiem co!! Nie czytałam Twoich blogów, ale musisz mieć na prawdę talent skoro to wydawnictwo wydało okaleczone Twoje dzieło przez jakąś smarkulę!!!

    OdpowiedzUsuń
  60. Jesteśmy z Tobą, Leitha!

    OdpowiedzUsuń
  61. Jeżeli jesteś tak zmotywowana do walki a widzę, że naprawdę jesteś to proponuje Ci skontaktować się z UWAGĄ może oni nagłośnią Twoja sprawę a ona z ich pomocna zacznie się toczyć po Twojej myśli. Innych pomysłów nie mam powodzenia trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  62. Wybacz mi moje przekleństwo, ale no ja pierdolę.
    Być może to już ostateczne rozwiązanie, ale staraj się nagłośnić tę sprawę w internecie i telewizji. Takie przestępstwo, jakie ta durna małolata popełniła, po prostu... Jeśli ktoś ma rozum w głowie, to popuka się w skroń i pokręci głową nad idiotyzmem tej dziewczyny, może nawet coś z tym zrobią. Bezczelne plagiaty, jakich ludzie się w tych czasach dopuszczają... Powiem tak: nie czytałam Cię wcześniej (dowiedziałam się o całej tej popieprzonej sytuacji z bloga Layali Namit), ale już Ci serdecznie współczuję całego użerania się z tą debilką i polskim prawem. Spróbuj, nagłaśniaj, rób, co tylko możesz! Jeśli sobie życzysz, mogę opublikować linki z tego posta na swoich blogach, żeby był większy rozgłos. :) Daj znak, czy chcesz.
    Pozdrawiam,
    Chi Yosei

    OdpowiedzUsuń
  63. Nigdy nie miałam okazji, aby "rzucić okiem" na Twojego bloga, a link do tego wpisu podesłała mi koleżanka.
    Sama nie wieżę, że ludzie potrafią być zdolni do popełniania takich absurdów. Nie potrafię Ci pomóc, jednak nie chcę przechodzić obok sprawy obojętnie i popieram zdanie wielu osób, które się tu wypowiedziały.
    Media.
    Życzę Ci dużo wytrwałości, nie poddawaj się i walcz o swoje, a co!
    Pozdrawiam, Happy.

    OdpowiedzUsuń
  64. Podziwiam cię, naprawdę. Ja już dawno bym chyba zrobiła takiemu "dziewczątku" dużą krzywdę. A nie należę do osób wybuchowych, czy też mściwych. A jeśli się mszczę, to tylko w myślach, nigdy nie dochodzi do rękoczynów, no bo "po co sobie robić kłopoty"?
    Trzymam za ciebie kciuki, masz moje pełne wsparcie. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po twojej myśli i zapewne nie ja jedna.
    Aż szkoda słów, żeby opisać to, co tamta gówniara zrobiła - a właściwie jest ich wiele, ale byłyby to baaardzo niecenzuralne słowa i obawiam się, że google mogłoby nie chcieć ich opublikować. Nawet jeśli to nie onet, który miał kiedyś wręcz 'wybitny' system do niepublikowania wpisów z wulgarnymi słowami - nawet jeśli wcale nie należały one do takowych.
    Ale ja nie o tym... Życzę ci dużo szczęścia, siły, wytrwałości, powodzenia i czego ci tam jeszcze będzie trzeba, żeby dać sobie ze wszystkim radę, a przede wszystkim wygrać. Wygrać! Wygrać! WYGRAĆ!
    Pozdrawiam cię ciepło,
    CN.

    OdpowiedzUsuń
  65. To jest po prostu... Wow. Ponad dwadzieścia lat żyję na tym świecie i nadal nie mogę uwierzyć w to, jak ludzie potrafią być tępi. Naprawdę nie przyszło jej do głowy, że kiedyś mogłabyś trafić na jej książkę i nie zrobić dymu? Naprawdę pomyślała, że jak pozmienia nieznacznie treść to nikt się nie dowie?
    Dawno już przestałam prowadzić blogi z fan ficami, ale pamiętam, że kiedyś też ktoś zerżnął całą treść mojego bloga, nie bawiąc się nawet w redagowanie pod siebie. Na szczęście nie na tak dużą skalę jak w Twoim przypadku, bo naprawdę nie wiem co bym wtedy zrobiła. Także podziwiam, że masz siłę walczyć o swoje i trzymam kciuki, żeby Ci się udało :)

    P.S. Najgorsze jest to, że teraz mam straszną ochotę zobaczyć tę jej książkę z czystej ciekawości. Może mignęła mi gdzieś w jakiejś księgarni :)

    OdpowiedzUsuń
  66. Twój blog jest naprawde świetny, sama pisze bloga ale o innej tematyce i jestem jeszcze początkująca dlatego chciałabym sie spytać czy nie pomogłąbys mi pomóc z szablonem.
    Podaje ci moje gg jakbyś po namyśle sie zgodziła i chciała mi pomóc:51354753

    OdpowiedzUsuń
  67. Drogi anonimie-detektywie, którego komentarz się tu nie pojawił:
    Odpowiedź brzmi "tak".

    OdpowiedzUsuń
  68. Łał jesteś niesamowita pod tym względem że piszesz bloga o fanfic. Naruto oraz podziwiam twoją psychikę że nie poddajesz się z takimi problemami.
    Trzymam kciuki żeby wszystko się potoczyło po twojej myśli.

    OdpowiedzUsuń
  69. Nie sądziłem, że tak się zirytuję cudzym nieszczęściem, w dodatku nieznajomej z Internetu. To znaczy cóż - nie wyglądasz mi na specjalnie nieszczęśliwą, raczej wydajesz się silną babkę. Po prostu mam ochotę w coś przywalić.
    Nie sądziłem też, że będę tak miło zaskoczony playlistą na tej stronie. Mamy bardzo podobne gusta. Jak mógłbym się z Tobą w razie czego skontaktować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... cieszę się :3. Tzn. że mamy podobny gust, nie z tego, że jesteś wściekły.
      Dodam jeszcze dziś kilka ważnych dla mnie kawałków.
      Kontakt... rozumiem, że w sprawie plagiatu? Po prawej jest dość widoczny adres e-mail do mnie, polecam z niego skorzystać.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Proszę sobie darować propozycje matrymonialne. Leithciak jest zajęty, ha! :D

      Usuń
    3. Jest? o.O
      No i go przepłoszyłaś! :<

      Usuń
  70. Witam. Czyli dokonano przestepstwa, a kary brak. W takim razie moge Ci doradzic tyle, ze powinnas walczyc! Nie poddaeac sie, oczywiscie zawsze jest kwestia pieniedzy, bo prawnik i rozprawy kosztuja. Musialabys miec albo kase, albo dobre znajomosci.
    Smarkula jest nieletnia, wiec sad nie moze nic, bo? Bo to nie wlasciwa osoba!! Powinnas pojsc z tym do adwokata, porozmawiac. Wybierz jakiegos z daleka, bo u Ciebie raczej nie pomoga, bo nie bedzie im na tym zbytnio zalezec.
    Smarkule mozesz krzyczec, informowac o swoich postepowaniach, ale nic z tym nie zrobisz, chyba, ze umiesz siasc takiej na psychice, zeby poddala sie mimowolnie..przestraszyla.
    Jej RODZICE mieli w tym swoj udzial, poniewaz pomagali Cie okrasc. Wiec oni powinni poniesc konsekwencje.
    Podejdz do adwokata, zloz swoje zeznania, popytaj dokladniej, za co mozesz ich pozwac. I przedewszystkim pamietaj o tym, ze tu nie jest winna tylko jedna osoba. A chodzi mi o firme, ktora pracy niesprawdzila, powinna poniesc konsekwencje, jej rodzice, a przedewszystkim powinnas zrobic rozglos w calym miescie, dac ogloszenia do gazet, nie koniecznie Interwencja musi byc w to zamieszana, ale wszyscy niech znaja prawde! Nie mozesz byc posadzona o oczernianie, bo masz dowody. Nie rob nigdy nic na wlasna reke i siegaj zawsze rad, ktore nie popedza cie w klopoty.
    Niech Bezczelna, wie z kim zadarla! Redaktor gazety na bank pomoze zajac sie sprawa, bo znajdziesz kogos kto bedzie probowal pomoc.
    Mam nadzieje, ze jakos Pomoglam, choc troszku poratowac. Przepraszam za bledy, za szybko mysle i czasem niektore slowa gubie.
    Pozdrawiam cieplutko:-)
    P.S. Nie martw sie, bedzie dobrze:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam ani nadmiaru kasy, ani znajomości. Wizyta u adwokata kosztuje sama w sobie, to samo w poradni prawniczej. Ogłoszeń w gazetach też ludzie nie publikują za darmo.
      Owszem, walka ładnie brzmi w teorii, ale prawda jest taka, że nikt nie pomoże mi, póki nie będzie w tym widział własnego zysku. Ani prawnicy, ani media nie działają charytatywnie, nie zapominaj o tym.
      Wiem dobrze, o co mogę ją pozwać i co mogę zrobić i już to zrobiłam. Widzisz, jakie są efekty - żadne.

      Usuń
  71. Bezczel!! No ja nie moge!! Ciezko sie tu chamowac. Komentarz poszedl do zatwierdzenia, nie wiem po co, ale w skrocie, bo dosc sie opisalam. Pytaj prawnika co mozesz z tym zrobic, pamietaj tyle, ze to rodzice mlodej pomogli Cie okrasc, wiec tez powinni poniesc konsekwencje, oraz ta idiotyczna firma. Jaki debil wogole nie sprawdza co drukuje?! To troche chore.
    Uda sie! Walcz o swoje i przejdz sie do gazet! Zrob rozglos, bo za prawde Ci nic nie zrobia. A o publikacje nieswojego dziela poniosa konsekwencje, tylko Musisz wiedziec jak sie za to zabrac, wiec o rade to prawnika prosic polecam.
    Dasz rade! Pozdrawiam cieplutko i przepraszam za bledy:-)

    OdpowiedzUsuń
  72. Nie czytałam wszystkich komentarzy, wybaczcie, dlatego nie wiem czy już ktoś nie rzucił tego pomysłu. Myślę, że media by się tą sprawą mocno zainteresowały, oni wiecznie szukają sensacji. To jest prosty sposób na uprzykrzenie życia i koleżance złodziejce i redakcji.
    Nie wiem jak postąpisz i jak potoczą się twoje losy, ale będę trzymać kciuki i życzę powodzenia... a nawet jeśli nic nie wskórasz wiedz, że taka batalia jaką do tej pory prowadziłaś to nie lada wyczyn. Zrobiłaś co mogłaś i nic nie poradzimy na nasze realia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że smarkula gdyby dowiedziała się, że o niej jest mowa w takim TVN-ie czy programie pierwszym, iż zesrałaby się ze strachu. I jej rodzice również. Warto zobaczyć na stronach mediów czy mogliby zrobić reportaż i może to by pomogło. Kto wie? Może to będzie punkt zwrotny w niepowodzeniach?

      Usuń
  73. Trafiłam do Ciebie przez przypadek, ale Twoja historia wywołała we mnie taką wściekłość, że aż nie wiem, co ze sobą zrobić! Nie rozumiem, jak ludzie mogą być tak bezczelni. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ta smarkula nawet nie czuje czegoś takiego jak wstyd, a przynajmniej z Twojego opisu na zawstydzoną nie wyglądała. Jest to błąd wychowawczy, rodzice raczej nie powinni być z niej dumni, a jeśli są, to oznacza, że cała jej rodzina jest w jakimś stopniu patologiczna. Strasznie Ci współczuję i jednocześnie podziwiam, bo ja pewnie już dawno bym się poddała.
    Kiedyś, dawno temu, też jakaś mądra autorka zdecydowała się podkraść mi historię. Pamiętam, jaką czułam wściekłość, że ktoś dostaje pochlebne opinie za MOJĄ pracę. Na szczęście nie wyszło to poza ramy Onetu, który szybko usunął jej bloga. W każdym razie mogę się choć trochę postawić w Twojej sytuacji, choć na pewno oszalałabym ze złości wiedząc, że ktoś zarabia na moim opowiadaniu. Co z tego, że nie dużo? Zysk to zysk, ot co.
    Mam nadzieję, że wygrasz tę walkę i pokażesz takim leniwcom jak ja, że warto walczyć do samego końca. :)
    Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  74. Nie, no po prostu chamstwo! Musiałam posiedzieć i się zrelaksować, bo tak się zdenerwowałam, że aż miałam ochotę wywalić laptopa przez okno. Strasznie Ci współczuje z tego powodu, ponieważ Twoja praca i starania co do bloga zostały zdeptane i zrównane z ziemią. Mogę sobie teraz tylko wyobrażać jak się czułaś w tych najgorszych momentach. Mam nadzieję, że wszystko się powiedzie i to ty wygrasz tą sprawę. Jeśli wiesz i masz o co walczyć to nie poddawaj się, aż do samego końca. Pamiętaj jesteśmy po twojej stronie! :D

    OdpowiedzUsuń
  75. Moim zdaniem powinnaś rozgłosić to w mediach. Są osoby wrażliwe na krzywdę ludzką i mogłyby ci pomóc.
    Byłabym wdzięczna, gdybyś pisała tutaj na blogu o dalszych poczynaniach.
    Pamiętaj: nie poddawaj się. Jesteśmy z tobą.

    OdpowiedzUsuń
  76. Witam,
    przeczytałam twoją historię i jestem wstrząśnięta. Pisałam już na blogu Miku-chan i chciałabym zaoferować swoją pomoc. Jeśli masz ochotę to przedyskutować na privie czekam na odpowiedź.
    Shureii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno mi odpowiedzieć "na privie" na anonimową wiadomość. Ale owszem - pomoc by się przydała. Proszę o kontakt na moim profilu na facebooku albo drogą mailową (adres w prawej kolumnie).

      Usuń
  77. Słyszałam o tym przypadku. To trochę inna sytuacja - książkę wydała osoba znana. A mimo to wynik nie uległ zmianie - wydawnictwo nie zareagowało.

    "Nagłośnić" - piękne słowo, aczkolwiek dość ogólne i trudne do osiągnięcia. Co bym niby miała zrobić?

    OdpowiedzUsuń
  78. Leitha, na Twoim miejscu rozszarpałabym ją gołymi rękami.
    Nie mogę uwierzyć, jakie życie potrafi być nie fair. Że tak dobrą pisarkę potrafią skompromitować i upokorzyć, a bezczelną małolatę - nic, bo kasę rodzicom nabiła! Nawet nie wiesz, jak uśmiałam się z głupoty tej dziewczyny, kiedy mówiła o tobie jako "złodziejce". Nawet takie dziecko jak ja (a mam tylko 13 lat) wie, że nie jest to naruszanie praw autorskich, a jedynie wykorzystywanie informacji podanych przez autora w mandze. Błagam.
    Nie rozumiem, jak ludzie mogą być tak podli. Gratuluję Ci cierpliwości, ja bym prędzej zeszła na zawał.
    P.S: Zanieś tej kobiecie kwiaty, należy jej się. Chociaż ona próbowała pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  79. Trafiłam tutaj przez post na grupie. Uważnie przeczytałam wszystko, co napisałaś. I mam ochotę zamordować to dziecko. Sama mam bloga i własne opowiadania na nim i gdyby ktoś skopiował moje wymysły to chyba własnoręcznie bym go wypatroszyła. Podziwiam Cię za to, że się nie poddałaś i walczysz o swoje. Brawo, bo wiele ludzi na twoim miejscu już dawno by zrezygnowało. Gdybym tylko mogła jakoś pomóc, to chętnie bym to uczyniła. }Szkoda, że nie udostępnisz tytułu tej książki.
    Życzę powodzenia, bo na pewno się przyda.

    OdpowiedzUsuń
  80. W życiu nie byłam w takim szoku.
    Mój pomysł - idź do telewizji. Mówię całkiem poważnie, jak nagłośnią sprawę, to rodzice Złodziejki nażrą się wstydu, ona nie będzie miała życia, a skoro w naszym pięknym kraju prawo nie karze sprawiedliwie, jedyną drogą jest pójście po najmniejszej linii oporu. Wprawdzie to zniżanie się do poziomu Złodziejki, w końcu kradzież i ośmieszenie stoją na tej samej półce, ale skoro po dobroci się nie da...

    OdpowiedzUsuń
  81. Dopiero teraz zapoznałam się z całą sprawą. Leitha, podziwiam cię i to cholernie. Ciśnienie mi skakało przy pewnej innej sprawie, której już tu nie będę przypominać, ale po przeczytaniu tego - odechciało mi się czegokolwiek. Albo nie. Zachciało mi się - zachciało mi się przejechania do tej Nieletniej i narobienia jej burdelu w domu. Ale to moje osobiste pragnienie, którego nie spełnię.

    Jak już mówiłam - podziwiam cię. Sama bym broniła swojej twórczości, jeśli zostałaby skradziona, lecz nie wiem, czy miałabym siłę na ciągnięcie tego przez kilka miesięcy, aż do tego stopnia. Teraz żałuję, że w rodzinie nie mam żadnego prawnika, adwokata ani nikogo takiego, bo od razu zrobiłabym wszystko co w mojej mocy, aby ci pomóc.

    Na twoim miejscu teraz nagłośniłabym tę sprawę na szersze forum - telewizja, gazeta, internet. Niech sprawa wyjdzie gdzieś głębiej niż tylko blog, wydawnictwo, komenda policyjna i sąd. Kiedy sprawa zostanie nagłośniona, wzrośnie prawdopodobieństwo ukarania "autorki" książki, a co więcej - naje się wstydu na znaczną większą część Polski. Tamta, to dziecko, a dzieciom różne pomysły przychodzą do głowy, ale pogratulować rodzicom, że trzymają jeszcze jej stronę.

    Życzę ci powodzenia w całej sprawie, Leitha. Jeżeli będę jakoś mogła pomóc, to będę się starała jak najbardziej. Trzymaj się, wierzę w ciebie i nie poddawaj się, skoro zaszłaś już tak daleko. Nieletnia oraz jej rodzice muszą dostać to, na co zasłużyli.
    Powodzenia i pozdrawiam. ;)
    Okeyla.

    OdpowiedzUsuń
  82. Ja proponuję Ci skontaktować się z adwokatem, który weźmie sprawę pro bono. Na pewno takiego znajdziesz. Wbrew pozorom, prawnicy nie zawsze patrzą tylko na łatwy zysk.
    Poza tym, może warto, spróbować dogadać się z jakimś uniwersytetem, na którym prowadzone są kierunki prawnicze. Na uczelni mojego kolegi, na wydziałach przyrodniczych, profesorowie przeprowadzają badania i ogólnie pomagają ludziom chorym za darmo. Ale tak jak mówię, nie mam pojęcia, czy podobnego wsparcia możesz szukać wśród profesorów i studentów prawa.
    Osobiście nie wiem, co bym zrobiła na Twoim miejscu, ale przypuszczam, że mój charakter oraz przekonania, zmusiłby mnie do szarpania się z tymi ludźmi do skutku.
    Najważniejsze jest, żebyś nie odpuszczała. Sposób w jaki zostałaś potraktowana przez wydawcę i plagiatorów jest oburzający.
    Nieważne, czy cała sprawa jest warta takiego zachodu. Uważam, że są sprawy o które warto walczyć do końca.
    Ja studiuję na uczelni artystycznej, więc postaram się w najbliższym czasie zaczepić jakiegoś profesorka, który zna się na prawach autorskich i zapytać go co możesz jeszcze zrobić.
    Życzę Ci siły i wytrwałości.
    Pozdrawiam,
    LuuLuu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ponownie ja ^^
      Niestety nie miałam dziś kontaktu z moim ulubionym doktorkiem, bo straszne jest zamieszanie na uczelni ostatnio, ale za to, udało mi się nakreślić sprawę, koleżance z uczelni, a ta z kolei szepnęła słówko siostrze, która obiecała pogadać z prawnikiem ze swojej firmy, a tym czasem proponuje Ci zorientować się czy pomocy nie mogłabyś uzyskać od ZAiKS (nie pytaj mnie co to, bo nie mam pojęcia) oni ponoć zajmują się prawami autorskimi i ich ochroną.
      Pozdrawiam,
      LuuLuu

      Usuń
  83. Hej Leitha i co dzieje się coś nowego w tej sprawie, czy ciągle nic?

    OdpowiedzUsuń
  84. Jaki jest tytuł tej "książki"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A do czego potrzebna jest Panu/Pani ta informacja?

      Usuń
    2. Z ciekawości czystej. :)

      Usuń
    3. Obawiam się, iż jestem zmuszona przypomnieć, iż ciekawość to pierwszy stopień do piekła oraz zwrócić Pani/Pana uwagę na fakt, iż już wyjaśniłam motywy, jakie stoją za moim zatajeniem tytułu ów powieści.

      Usuń
  85. Mogłabyś podać datę wydania tej "książki", nic więcej? Strasznie cię wspólczuję i jestem po prostu zdenerwowana na maxa, że ktoś zrobił takie świństwo i chcę ustrzec siebie i paru znajomych przed kupowaniem "książki" tej dziewczyny.. Nie będę upowszechniać nigdzie nazwy tej książki, jeśli uda mi się ją znaleźć, proszę cię tylko o rok wydania. Od godziny siedzę na googlach, lubimyczytac i takich tam i próbuję znaleźć "książkę", ale jest to troszkę ciężkie. Z góry dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy nie kupować książek wydanych w Warszawie w 2012 roku i napisanych przez 13-latki. Naprawdę to trzeba zaznaczać? Kupiłabyś ją w innym wypadku?

      Usuń
  86. Mam wrażenie że nagłośnienie sprawy w mediach, wraz z podaniem tytułu i nazwiska "autorki" to najlepsza droga dojścia do czegoś w sprawie. Chodzi głównie o to aby wydawnictwo przestraszyło się skazy na wizerunku i zaproponowało rekompensatę lub ugodę. Już była w zeszłym roku sprawa z pożyczaniem przepisów z cudzych blogów do książki kucharskiej znanej autorki, wtedy sprawę odpowiednio nagłośniono. Sugeruję że dobrym rozwiązaniem byłoby zwrócić się do któregoś ze znanych portali kulturalnych, w rodzaju Esensji aby nagłośnili sprawę, ewentualnie do prasy, na przykład do Wyborczej.

    Gdyby mi wykręcili taki numer, nagłośniłbym sprawę jeszcze w trakcie procesu. Miałem na razie tylko sytuację z kopiowaniem moich recenzji z Biblionetki i wklejaniem pod czyimś nazwiskiem na pewien komercyjny portal, gdzie autorzy dobrze ocenionych recenzji dostawali zniżki w księgarni. Ale wtedy wystarczyło że opisałem sprawę w liście do portalu a administrator wykasował ściągnięte recenzje i zawiesił użytkownika. Bellona powinna mieć równie duży takt.

    OdpowiedzUsuń
  87. Witaj!
    Moja koleżanka, przysłała mi dziś linka do tego postu, jako, że sama pisząc opowiadania ff miałam wielokrotnie do czynienia z plagiatami swojej pracy na innych blogach. Czytając twoją historię zastanowiłam się, co bym zrobiła w twojej sytuacji i jedyne co mi przyszło do głowy to... napisałabym o tym do Uwagi, Blisko ludzi, Państwo w Państwie albo Sprawy dla Reportera - gdziekolwiek! Dokładnie zobrazuj sytuację, szczególny nacisk kładąc na fakt, że rodzice smarkuli w żaden sposób nie wskazali swojej córce, że dopuściła się po prostu kradzieży. Tyle się mówi teraz o odpowiednim wychowaniu młodego pokolenia, dlatego myślę, że jakiś reporter chętnie zainteresuje się tą sprawą, podobnie jak opieszałością Polskich Sądów, które puszczają płazem popełnianie przestępstwa przez nieletnich. Nie poddawaj się i domagaj się uznania swoich racji, bo coś takiego się w głowie nie mieści. Co ta dziewucha sobie wyobrażała? I co wyobraża sobie teraz, skoro nie spotkała ją żadna kara! Jakim prawem ktoś miał czerpać korzyści finansowe z twojej ciężkiej pracy, a potem jeszcze krzyczeć, że nic Ci się nie należy... Tego nie da się zrozumieć i na pewno nie powinnaś rezygnować. Walka może być trudna i długa, ale naprawdę życzę Ci powodzenia! Naprawdę mam nadzieję, że Ci się uda. Serdecznie Pozdrawiam i trzymam kciuki za twój sukces!
    Venetiia Noks
    http://uwaga.tvn.pl/kontakt

    OdpowiedzUsuń
  88. Życzę powodzenia :) Dostałaś dużo porad i wiele osób trzyma za ciebie kciuki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  89. Powiem krótko. Idź do adwokata. Sama możesz zrobić coś źle i potem jeszcze ciężej będzie to odkręcić. Profesjonalista zrobi to szybko i skutecznie a koszty procesu zostaną Ci zwrócone.

    OdpowiedzUsuń
  90. Odezwij się do mecenasa Bartłomieja z www.lex-specialis.pl - pomoże.

    OdpowiedzUsuń
  91. http://www.zaiks.org.pl/76,15,tworca_i_prawo_autorskie

    OdpowiedzUsuń
  92. Cóż, od razu trzeba było składać pozew cywilny. Adwokaci w takich sprawach często zgadzają się pracować za procent, a skoro dla Ciebie ważna jest sprawiedliwość a nie kasa, to myślę, że taki koszt, nawet procentowo olbrzymi, jesteś w stanie ponieść. Dodatkowo adwokat w takiej sytuacji pracuje tak jakby lepiej :D

    Sprawa jest jak najbardziej do wygrania, trzeba tylko trochę czasu i cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  93. Daj tu jakiś namiar na paypal, zrzucimy Ci się na prawnika.

    OdpowiedzUsuń
  94. Witam.
    Mam znajomą prawniczkę. Nie wiem czy zajmuje się tego typu sprawami, ale być może pomogła by znaleźć prawnika, który byłby w stanie Ci pomóc.
    Jeśli nadal potrzebujesz pomocy skontaktuj się ze mną pod adresem: mozgow (małpa) poczta (kropka) onet (kropka) pl

    OdpowiedzUsuń
  95. Niesamowite ,jak ludzie moga byc tak podli,i zrobic cos takiego.A najgorsze jest to ,ze nawet prawo nas nie chroni.To naprawde chory kraj.Ja mam nadzieje ,ze znajdzie sie ktos kto zna sie na prawie i i pomoze.Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  96. Dziewczyno, nie daj się. Trzymam za Ciebie kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  97. Dziewczyno walcz o swoje! Życzę Ci mnóstwo cierpliwości i siły. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  98. Głośno o Tobie się zrobiło :) - nie interesuję się tematyką Twojego bloga, jednak dodanie historii na "Piekielnych" zrobiło swoje. Na stronie empiku są już śliczne recenzje rzeczonej książki. Powództwo cywilne z prawnikiem, który zna się dobrze na prawie autorskim i będzie Cię reprezentował za procent od odszkodowania. Uważam, że powinnaś działać. Decyzja sądu, którą przytaczasz w moim przekonaniu jest bardzo budująca i może pomóc w sprawie cywilnej - jeden sąd już stwierdza winę pseudo-autorki. Działaj i nie odpuszczaj.

    OdpowiedzUsuń
  99. Te okienka komentarzy na Blogspocie są frustrująco małe, więc posłałam maila. Poznasz go po naprawdę beznadziejnym tytule.

    OdpowiedzUsuń
  100. Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek przyjdzie mi być poniekąd „świadkiem” sytuacji takiej jak ta, że ktoś weźmie cudzy tekst i pójdzie z nim do wydawcy i go wyda. Jestem oburzony i nie mogę otrząsnąć się z szoku, jaki wywołała cała historia. To wszystko szokuje mnie tym bardziej, że sam jestem pisarzem i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak olbrzymiego nakładu pracy wymaga napisanie powieści, jej korekta, szlifowanie, ile zacięcia, ile samozaparcia. Trzeba być człowiekiem kompletnie pozbawionym zdrowego rozsądku i empatii, by zrobić coś podobnego. Powinna Pani ponownie wnieść sprawę do sądu, tym razem jednak nie przez policję, tylko prywatnie i opłacić dobrego adwokata, bo sprawa – jak widzę – jest do wygrania. Dodatkowo wnioskować o obciążenie pozwanej kosztami sądowymi. Myślę, że mogłaby Pani także zażądać dużego odszkodowania od osoby, która plagiatu się dopuściła lub jej rodziców. Śmiem twierdzić także, że ucierpiała Pani wskutek daleko idących zaniedbań ze strony wydawnictwa Bellona, bo wydawca winien dokładnie sprawdzić autorstwo i stanąć w Pani obronie. Z tego co wyczytałem z tej – co prawda – subiektywnej relacji, wydawca zajmował dość neutralne stanowisko.

    Nie powinna Pani puszczać tego płazem. Należałoby nagłośnić tę sprawę w mediach i Internecie, bo stanowi on potężny środek przekazu. Widzę, że ma Pani wokół siebie wielu dobrych, skorych do pomocy ludzi. Wystarczy, że każdy powie o tym swoim znajomym, będzie linkować, skrytykuje to na swoim blogu albo wypowie się w sprawie na serwisach książkowych jak np. Lubimy Czytać. Internauci nie raz dowiedli, że są potężną siłą – chociażby w sprawie ACTA – więc do dzieła! Warto też spróbować opowiedzieć o tym na forach literackich, których jest kilka. Przykładowo:
    http://www.literka.info/
    http://postscriptum.net.pl/
    http://www.atropina.pl/

    Myślę, że inni pisarze podniosą alarm. Spróbuję się dokładniej dowiedzieć jakie są prawa i obowiązki wydawcy w sytuacji, kiedy dochodzi do plagiatu i konfrontacji plagiatora oraz autora – tak jak to było w Pani przypadku. Trzymam kciuki za Pani sprawę. Gdyby chciała się Pani ze mną skontaktować to zapraszam na: http://modusmodernus.blogspot.com/ do zakładki „kontakt”.

    OdpowiedzUsuń
  101. Jak to pisałem
    http://rozkminiak.pl/2013/09/bierzcie-i-klejcie-z-tego-wszyscy/
    i później po jakimś czasie poprawiałem tym
    http://rozkminiak.pl/2014/04/lepkie-raczki-lepkie-stronki/
    - to myślałem, że chyba mnie nic nie zdziwi w kwestii "zapożyczeń".

    A tu o proszę, rzeczywistość, jak to ma w zwyczaju, pokazuje co potrafi. Trzymam kciuki, żeby i "ałtorka", i jej rodzice dostali co się należy. A nawet więcej, co się będę rozdrabniać. Nie mam znajomych prawników ze specjalizacją w autorskim i pokrewnych, ale poszukam i popytam. Na teraz sugeruję skontaktować się z http://www.vagla.pl/ - jeśli nie znasz, to szczerze radzę spróbować. Wielu ciekawych i przydatnych rzeczy się dowiedziałem.

    Trzymam kciuki za powodzenie Twojej walki z tymi [cenzura], a jak się czegoś dowiem, co by mogło pomóc, to dam znać. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  102. Z piekielni.pl dotarłam na wykop.pl, a potem do Ciebie na bloga. Musiałam, bo po prostu aż mi się coś zakotłowało w środku! Chciałam dodać Ci komentarzem trochę otuchy. Dokładam więc życzenia - dużo sił i cierpliwości !!!!! Nie trać wiary, że Ci się uda, znajdzie się prawnik, który pomoże, zobaczysz. A i nie zaszkodzi nagłośnić ową sprawę w mediach. Oni wiadomo - szukają rozgłosu. Nigdy nie przegapią okazji zrobienia szumu :D Powodzenia!!!! Trzymam kciuki !!!! :)))))

    OdpowiedzUsuń
  103. Dowiedziałam się o tej sprawie na facebooku, bo mój znajomy udostępnił na grupie ten link. Jest mi okropnie przykro. Też planowałam w przyszłym roku otworzyć blog z amatorskim opowiadaniem fantasy, ale boję się, że jakaś nieletnia gówniara ukradnie mą ciężką pracę i opublikuje pod swoim nazwiskiem. Walcz dalej i mam nadzieję, że prędzej czy później sprawiedliwości stanie się zadość i małolata oraz jej rodzina drogo zapłacą za plagiat.

    OdpowiedzUsuń
  104. Jestem zniesmaczona strasznie całą tą sytuacją i postawą naszego wymiaru sprawiedliwości. Myślę że dobrym posunięciem byłoby nagłośnienie tej sprawy w mediach, programy typu Uwaga, Sprawa dla Reportera będą na pewno zainteresowane taką sprawą. Życzę powodzenia i wytrwałości!

    OdpowiedzUsuń
  105. Szczerze, na twoim miejscu dostałbym szału... Chylę czoła i życzę z całego serca, żeby w końcu wygrała sprawiedliwość. A wierząc w powracającą KARMĘ, jeszcze wygrasz tą sprawę.

    Pozdrawiam i z chęcią z Tobą porozmawiam :)
    mail znajdziesz u mnie na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  106. Jakby coś skontaktuj się z Lawmore, dziewczyny na pewno doradzą :)

    OdpowiedzUsuń
  107. Na fb, na profilu "Polacy nie gęsi i swoich autorów mają." również jest zamieszczona została informacja o plagiacie. Dzięki temu tu trafiłam.
    Nie znam Cię. Również weszłam na ten blog po raz pierwszy. Wiedz jednak, że trzymam kciuki za Ciebie! :) Pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń
  108. Kurcze, życie jest niesprawiedliwe. Mam nadzieję, że cała sprawa skończy się dla ciebie dobrze, a dla Małej... ja bym ją wsadziła za kratki ;)

    OdpowiedzUsuń
  109. To jest takie niesprawiedliwe! Bardzo ci współczuję i życzę szczęścia. Na twoim blogu jest po raz pierwszy, ale muszę przyznać, że twoja historia mnie dotknęła. Świat jest pełen niesprawiedliwości. Nie rozumiem tych ludzi i chyba nigdy nie zrozumiem. Jak można kraść cudze dzieła? No widocznie można.
    Trzymam kciuki! :) Powodzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  110. No nieźle... i weź tu teraz człowieku wpuść coś na swojego bloga... wychodzi na to, że lepiej chować do szuflady, napisać a potem od razu wydać i to po cichaczu...

    OdpowiedzUsuń
  111. Nie czytam twojego bloga. Nie mam bloga. Nie lubię Naruto. Jestem najdalej od tematu jak się da. Ale chcę Ci powiedzieć, nie zniechęcaj się. Rób swoje, kontynuuj pisanie. Wszyscy Cię wspieramy. Wyraziłem swoją opinię na stronie fb wydawnictwa. Uruchomiłaś machinę, której nie da się zatrzymać. Napisz może do dziennika internautów. Oni lubią pisać o sprawach dotyczących praw autorskich. Może wystosują jakiś artykuł na ten temat. Będę sledził:)

    OdpowiedzUsuń
  112. Pewnie niewiele to da w tej sytuacji, ale na tym forum --> http://forumprawne.org/ możesz poprosić o pomoc, wskazówki, poszukać odpowiedzi na pytania dotyczące prawa. Mnie kiedyś pomogli. Sama wydałam książkę (nie plagiat...) i miałam problemy z nieuczciwym wydawnictwem, więc wiem czym jest taka walka :/ Trzymam kciuki, że wszystko zakończy się pozytywnie i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  113. Niewiarygodne. Albo raczej: bardzo smutne. Trzymaj się i wygranej sprawy!

    OdpowiedzUsuń
  114. Po pierwsze: nie stroniłabym tak od rozlewu krwi. Masz prawo być frustrowana i chcieć tę "młodą pisarkę" rozetrzeć na proch. Po drugie: droga cywilna faktycznie wydaje się być jedynym sensownym rozwiązaniem. Po trzecie: poinformuj różne media, może znajdzie się tą drogą jakiś dobry prawnik od prawa autorskiego, który pomoże Ci za symboliczną opłatą lub za możliwość publicznego pokazania się. Nagłaśniać, nagłaśniać i jeszcze raz nagłaśniać. Życzę powodzenia, mam nadzieję, że uda się sprawę wygrać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  115. Wydaje się, że to dziecko z pokolenia "kopiuj, wklej" najwyraźniej nie zdawało sobie sprawy z tego co robi. Choć z drugiej strony przyszło jej do głowy wyłudzić hasło? Szkoda, że rodzice nie zwracają uwagi na ostrzeżenie dziecka wcześniej, niż mu to przyjdzie do głowy. Myślałam, że w dobie rozwiniętych technologii taki jaskrawy przypadek nie jest możliwy. Zawiniło zapewne lenistwo czy nawał pracy jednego człowieka (czy kilku ludzi), który niejako w obowiązkach ma sprawdzenie, czy ktoś nie dopuścił się plagiatu. To dziecko dopiero po jakimś czasie zrozumie, jak wielki błąd popełniło.
    A tymczasem ten rozgłos jest dobry, bo przypomni ludziom jak ważne jest autorstwo i prawo autorskie. A to nastąpiło samo, bez zbędnej symulacji mediami. Internet działa szybko i - z tego co widzę - samo wydawnictwo już zareagowało, choć zbiera cięgi od czytelników.

    Generalnie trafiłam na Twoją stronę poprzez linka na blogu, który obserwuję. Ta tematyka nie jest moim konikiem. Tak czy owak sprawa bulwersuje i powinna przypominać ludziom, by dziecku odpowiednio wcześnie wspomnieć, że "zapożyczać" nie wolno, bo może to mieć duże konsekwencje.
    I podziwiam Cię, bo mnie w połowie już by się odechciało. Chociaż jeżeli tworzyłabym opowiadania, czy pisałabym internetową powieść, która byłaby moim "dzieckiem"... Pewnie to by mi dało kopa. Nie wiem. I nie chciałabym się w takiej sytuacji znaleźć.
    Pozdrawiam i trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  116. Księgarnia TaniaKsiazka.pl podjęła stosowne kroki i wycofała ze sprzedaży książkę "Yakuza. Bliźniacza krew", dodając stosowny komentarz do opisu książki:
    http://www.taniaksiazka.pl/yakuza-blizniacza-krew-agata-romaniuk-p-309209.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam TaniaKsiazka.pl za to! <3
      Do boju Leitha!

      Usuń
    2. Super! Oby więcej księgarni miało odwagę umieścić taką informację. Plagiaty należy tępić i piętnować.

      Usuń
    3. Brawo Tania Książka!

      Usuń
  117. Mój Boże. Polska. Jestem bardzo nerwową osiemnastolatką i z pewnością nie przyjęłabym tego tak spokojnie. Już mnie trzęsie. Zerknęłam na tą książkę i wydaje mi się, że te oceny, które łapie, są odpowiednie. Sąd też za bardzo się nie postarał. W takich chwilach ciągnie mnie na prawo - kłócić się to ja umiem. Na Twoim miejscu zainwestowałabym jednak te pieniądze na sąd... Co jak co ale to nie chodzi o ukradziony rower... To lata ciężkiej pracy - łatwo się tego nie zastąpi.

    OdpowiedzUsuń
  118. Paskudna sprawa! Publikuję na facebooku mojego bloga, niech dowie się jak największa ilość osób!

    OdpowiedzUsuń
  119. Mam nadzieję, że Smarkula się nie powiesi ze wstydu, pisząc, że zniszczyłaś jej życie, bo i o takiej sytuacji dawno temu czytałam (nie miało to miejsca w Polsce). Chciałabym, by to wszystko okazało się tylko opowieścią z cyklu tych "z dreszczykiem". Przykro mi, że ludzie robią takie rzeczy i jeszcze przychodzi im do głowy, by na tym zyskać pieniądze i popularność.
    Przesyłam gorące pozdrowienia i moc pozytywnej energii do walki z systemem!
    Dwojra z papierowa-komnata.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  120. Ta mała powinna grzać więzienną ławę. Jak można być tak bezczelnym, żeby kopiować czyjąś pracę?

    OdpowiedzUsuń
  121. Moja droga, Twoja historia powinna być jak najbardziej nagłaśniana, więc też pozwoliłam sobie wspomnieć o niej kilka słów http://www.literutopia.pl/2014/11/yakuza-blizniacza-krew-obrzydliwy.html

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  122. Droga Autorko
    Twoja historia trafiła na strony poczytnego dziennika codziennego spod znaku Agory więc istnieje szansa że więcej osób dowie się o bezczelności tej "pokrzywdzonej przez życie" gówniary i jej rodziców, którzy to dla mnie są najsmutniejszym bohaterem w tej całej sytuacji. Bardzo się cieszę że się nie poddajesz i walczysz o sprawiedliwość. Własność intelektualna to coś więcej niż skradziony portfel czy zegarek, ponadto może warto żeby gówniara dostała srogą lekcję od życia dotyczącą odpowiedzialności za swoje czyny. Bo jeżeli w wieku 13 lat coś takiego ujdzie jej płazem, to na kogo ktoś taki wyrośnie w przyszłości? I to jeszcze przy pełnym wsparciu rodziców... Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  123. Dowiedziałem się z gazeta.pl. Nie poddawaj się. Trzymam kciuki. To sprawa godności!

    OdpowiedzUsuń
  124. W całej tej historii najbardziej przeraża mnie jedno: podejście rodziców. Rozumiem, że choroba dziecka nieco "wypaczyła" ich punkt widzenia (znaczy się usprawiedliwiają nią całą sytuację), chronią córkę itd., ale do ciężkiej cholery!!! Ich córka dopuściła się KRADZIEŻY własności intelektualnej autorki bloga - koniec i kropka, żadne tam "pożyczki". Rodzice chcą oszczędzić dziecku problemów - ok, ale konsekwencje Nieletnia MUSI ponieść. Sam jestem szczęśliwym ojcem dwóch synów (sześciolatka i dwulatka) i zrobiłbym dla nich wszystko, ale staram się nauczyć ich jednego: zawsze ponosimy konsekwencje własnych czynów.
    Na temat polskiego sądownictwa wolę się nie wypowiadać, bo to ciężki przypadek. Za kradzież batonika kosmiczne grzywny i ryzyko odsiadki, a tutaj? Bez komentarza.

    Życzę powodzenia, artykuł opisujący całą sytuację znalazł się na jednym z większych portali informacyjnych:)

    OdpowiedzUsuń
  125. Cześć.

    Atrykuł dzisiaj opublikowała Wyborcza. Dzięki niemu zainteresowałam się Twoją sprawą i poszukałam adresu bloga.

    Uwaga, opiszę mały fragmencik z mojego życia.
    W gimnazjum czytywałam fanficki (lecz o tematyce HP - m. in. forum Mirriel) - czyli miałam właśnie 12-13-14 lat. Pamiętam, że byłam wtedy zafascynowana moimi ulubionymi autorkami i ich opowieściami lub tłumaczeniami. Chciałam umieć pisać tak, jak one. Mieć takie wspaniałe pomysły. Być do nich podobna.
    Raz więc, podczas pisania jakiegoś opowiadania do szkoły, wykorzystałam kilka-kilkanaście zdań (sformułowań? już dokładnie nie pamiętam) rozdziału jednego z moich ulubionych opowiadań, chyba jako wstęp. Jednak czułam się później nie w porządku wobec autorki. Co więcej, byłam całkowicie świadoma, że takie przepisywanie (plagiat, co tu dużo mówić) nie mogłoby mieć miejsca podczas pisania pracy konkursowej, literackiej - a co dopiero książki!
    Splagiatować książkę, przepisując ULUBIONEGO bloga. No przecież spaliłabym się ze wstydu przed autorką. Przed samą sobą też.
    Co chciałam przez to powiedzieć? Już śpieszę z odpowiedzą. Dorastającej młodzieży zdarza się popełniać błędy i niecne uczynki. Z mojego doświadczenia wiem, że często powodują one refleksję i zawstydzenie swoim zachowaniem - i to jest w porządku, to świadczy o uczeniu się norm społecznych. Co za tym idzie, młodzi ludzie są w takim okresie rozwoju, że stają się w pełni świadomi konsekwencji swoich czynów. Usprawiedliwianie plagiatu ograniczeniami poznawczymi rzekomo związanymi z wiekiem 13 lat jest błędne. Reguły społeczne i moralne wartości już się w pełni wykształciły (wola - podporządkowanie danej sytuacji trwałym wartościom, autonomiczność - wypracowanie własnych norm; rozwój w wieku 7-8 lat). Brak odpowiedzialności? To już nie ten czas.

    Trzymam kciuki za Ciebie. To pewnie jedna z pierwszych tego typu spraw w Polsce. Mam nadzieję, że Wy - jako blogerki, nasze kochane pisarki - nie stracicie wiary w swoich czytelników i dalej będziecie spełniać swoją pasję, dostarczając i nam radości.

    OdpowiedzUsuń
  126. Przeczytałam to i jestem poruszona. Walcz o swoje, będę trzymała kciuki =^.^=

    OdpowiedzUsuń
  127. Pozwolę sobie na komentarz. Z góry uprzedzam, że nie, nie jestem związany z rodziną dziecka.
    W pierwszej kolejności pragnę zaznaczyć, że twoja warto się dowiedzieć COKOLWIEK zanim się wypowie-system instancyjny działa w Polsce w ten sposób, że składa się za pośrednictwem, w tym wypadku sądu rejonowego, do sądu okręgowe apelację/zażalenie po to by ułatwić ludziom dostęp do sądów - sądów rejonowych jest wiele, okręgowych tylko kilka. Z praktyki (pewnie można się domyślić, że jestem prawnikiem) wiem, że taki środek zaskarżenia nie ma styczności z sędzią, który wydawał zaskarżone orzeczenie. Jest to czynność typowo kancelaryjna. Ale OK, nie znasz się, nie musisz, warto jednak dwa razy zastanowić się zanim się zasieje ferment w poczytnym poście.
    Po drugie, gratuluję podjęcia kroków prawnych, to twoje niezbywalne prawo. Co trudniej mi zrozumieć to niepohamowana żądza krwi jaką się kierujesz. To znaczy, zastanawia mnie co sąd powinien zrobić, z podkreślam chorą i 13 letnią dziewczynką? Wsadzić ją do poprawczaka? Nałożyć na nią kuratora? Grzywnę? Przy sądowym wymiarze kary bierze się wiele rzeczy pod uwagę, w tym jak sama twierdzisz, niezarobkowy charakter twojej twórczości, znikomy zysk przestępcy (chociaż trudno mówić o 13 letnim DZIECKU jako przestępcy) oraz skalę naruszeń. Obiektywnie, jak sama podkreślasz, twoja twórczość to "zaprzepaszczać popełniając plagiat podrzędnej opowieści internetowej".
    Po trzecie, w mojej opinii otrzymałaś dużo i dobrze, że to zrozumiałaś. Otrzymałaś stwierdzenie FAKTU popełnienia przestępstwa. W świetle przepisów kodeksu postępowania cywilnego takie orzeczenie jest wiążące dla sądu cywilnego. Zatem idąc do sądu będziesz dyskutować tylko o pieniądzach a nie faktach dot. plagiatu.
    Reasumując, to dziecko nie splagiatowało Prousta tylko twórczynię "podrzędnej opowiastki" zyskawszy na tym grosze bądź nic, co nie oznacza, że nie powinnaś dochodzić swoich roszczeń.
    Udzielę ci trzech rad, chociaż są one z kategorii unsolicited advice, miarkuj środki tak byś nie wyszła na osobę, która do pchły strzela z armaty, bo piana z ust często przesłania zdrowy rozsądek a sądy nieprzychylnie patrzą na roszczeniowców. Druga rada to żebyś pamiętała o tym, że zemsta, jakkolwiek słuszna, w końcu i tak prowadzi do pustki po spełnieniu, i trzecia, unikaj w sądzie umniejszania swoim osiągnięciom bo im bardziej rysujesz się jako biedną grafomankę tym mniej ugrasz w sądzie. Żebrakowi można ukraść tylko miskę na dary i kule do chodzenia, królowi klejnoty i konie.
    Z przyjacielskim pozdrowieniem,

    Woland

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nazwałabym dzieciaka, który tak bezczelnie postępuje (kłamie, wysyła maila w imieniu poratlu, by dostać hasło do bloga i go usunąć, by potem bezkarnie udawać, że książka jest jego, no i plagiatuje czyjąś pracę) dziewczynką. Raczej niecnym bachorem w 100% świadomym swoich czynów.
      Czytanie ze zrozumieniem również się u pana prawnika kłania, gdyż autorka bloga nigdzie nie napisała, że chce, by małą plagiatorkę oddano do poprawczaka. AKurat kurator w tym wypadku chyba nie byłby złym rozwiązaniem. Poza tym od kiedy choroba coś tłumaczy?! Osoba ciężko chora nagle staje ponad prawem i wszystko jej wolno? Wiek tez niczgo nie usprawiedliwa, 13latka to nie mała słodka dziewczynka, tylko nastolatka w pełni świadoma tego co robi. Widać, ze dziewczę wszystko skrupulatnie zaplanowało; najpierw w bezczelny, ohydy sposób próbując wyłudzić hasło, następnie prosząc o 'oddanie' bloga.
      Dalej, burząc się, ze autorka nie wiadomo jak chce dziecko ukarać - przeczytaj wpis jeszcze raz. Zauważysz, że zażądała przeprosin (których nie otrzymała) i tego, aby wpływy za książkę rodzina tej małej cwaniary przekazała na fundację.
      Nawet nie chciała ich dla siebie. Faktycznie, oktropna kara dla chorej, biednej dziewczynki.

      POxza tym chyba nie zdajesz sobie sprawy, jakie krzywdzące musi być dla kogoś, gdy ktoś zabiera i przywłaszcza sobie mu jego twórczość, coś, co sam stworzył, nad czym sam pracował. Tu nawet nie chodzi o korzyści materialne, jakie zyskała ta dziewczyna.

      Do autorki: mam nadzieję, że wszystko skończy się na Twoją krozyść i tak, jak tego chcesz. Widziałam w innym poście (bdoajże na piekielnych), że uważasz, iż wydanie przez Ciebie książki nie ma już sensu. Mylisz się, ja na pewno ją kupię. I myślę, że inni wspierający Cię teraz ludzie również.
      Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego!

      Usuń
    2. Nie wiem, co na to odpowie Autorka, ale ja - osoba postronna, która dzisiaj po raz pierwszy zetknęłam się z całą sprawą - nie jestem w stanie doszukać się w powyższym "poczytnym poście" "żądzy krwi". Myślę, że jest tam sporo rozżalenia i wydaje mi się, że naprawdę CO zostało splagiatowane jest tutaj sprawą drugorzędną. Ważne jest JAK się rozwija cała sprawa, że owa nieletnia plagiatorka z premedytacją usiłuje się wykreować korzystając z czyjejś pracy, że zarówno ona jak i jej rodzice poszli w zaparte po wyjściu wszystkiego na jaw, że wydawnictwo i sąd umywają ręce itd. Myślę, że mniej bym się przejęła plagiatem Prousta, głównie dlatego że już nie żyje, w tym wypadku Autorka dochodzi swoich oczywistych praw (a nie występuje z roszczeniami!), a próbuje się ją podeptać. Myślę, że ukaranie tej plagiatorki i jej rodziców jest w interesie wszystkich: Autorki bloga, samej złodziejki (jak jej ujdzie na sucho to pewnie kiedyś będzie próbować jeszcze większych przekrętów), jej rodziców, którzy może przemyślą swoje metody wychowawcze, innych młodocianych potencjalnych plagiatorów, innych potencjalnych splagiatowanych blogerów i wszystkich którzy nie raz załamywali ręce, że wystarczy być wystarczająco bezczelnym żeby wszystko przeszło.
      Ja osobiście trzymam kciuki za całą sprawę i osobiście widzę więcej piany w Twoim wpisie Wolandzie niż w bardzo wyważonym, biorąc pod uwagę sytuację, artykule Autorki.

      Usuń
  128. Szczerze? Popłakałam się czytając tę notkę. Stało się tak dlatego, że jeszcze wczoraj miałam nostalgiczny nastrój i cały dzień słuchałam patriotycznych piosenek, czując się dumną ze swojego dziedzictwa. Lecz po przeczytaniu o twojej sytuacji ponownie straciłam wiarę w Polskę. Naprawdę nie wierzę, że ktoś mógłby się tak zachować. Ja na jej miejscu spaliłabym się ze wstydu! Sama też jestem "gimbuską", ale nie wyobrażam sobie, bym miała podpisywać się pod czyimś opowiadaniem. Nie mogę Ci w tej sytuacji za dużo pomóc. Wiedz jednak, że naprawdę Ci współczuję i postaram się rozgłośnić tę sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  129. Trafiłam tu właściwie przez przypadek, klikając w link na pewnej stronie. Chciałam ogólnie zobaczyć o co biega i skąd ta afera, nie zamierzałam głębiej wnikać w temat... Ale cóż- po przeczytaniu tej notki mogę stwierdzić, że świat staje na głowie. Co to za kraj, w którym dopuszczalne jest coś takiego? Brak mi słów. Mój komentarz nie różni się specjalnie od innych, ale to zawsze następna osoba, która trzyma stronę Twoją i sprawiedliwości... Mam nadzieję, że cała ta sytuacja zakończy się w dobry dla Ciebie sposób. Pozdrawiam- i trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  130. Wow dziewczyno! Tylko się nie poddawaj. Rozumiem, że młoda może miała w życiu ciężko, ale powiedzmy sobie szczerze: każdy ma własny umysł a już od dziecka wiemy, że od kradzież jest zła. Problem jest taki, że wiele osób jeżeli chodzi o coś co możemy "skopiować" czy to tekst czy obrazek, nie ma świadomości prawa jakie to coś co jednym kliknięciem zapisaliśmy na dysku jest chronione. Rysunki z DA wstawione w słabej jakości z watermarkiem na dziwnych kontach nigdy nie przestaną mnie śmieszyć. Przyznam, że nawet nie chce sobie wyobrazić jak ta 13 letnia dziewuszka musi mieć teraz ciężko - postawiła sobie kawał społeczności przeciwko sobie ale zrobiła to na własne życzenie. Bo plagiat między blogami, ok - jeden mail to załatwi ale wydanie książki? To jest wyższy poziom bezczelności i nikt mi nie wmówi, że 13 letnia nastolatka nie miała chodź cienia świadomości swojego czynu. Twoja sprawa jest o krok od bycia "przełomem" jeżeli chodzi o twórczość internetową. Jako bloger, trzymam kciuki. W tej chwili nie istotne jest o to, że poszłaś na wojnę o słabo sprzedajną książkę która w pewnym sensie pojawiła się na rynku z "litości" - ważne, że wymierzać siarczysty policzek plagiatowi oraz bezkarności w internecie a w tej chwili za Tobą stoi armia blogerów, autorów którzy nie spoczną póki nie wygrasz - także dla nich. Nie wiem czy nie przesadziłam za bardzo w swoich rozmyśleniach, ale to moje zdanie i nikt mi go nie odbierze. Cała sprawa mnie mocno rozemocjonowała. Tak więc "masz moje pióro" i wykorzystaj je efektywnie Leitha. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  131. Jeśli mała literatka tęskniła za popularnością, to teraz jej marzenie ma wszelkie szanse się spełnić.
    To mnie w tej historii zadziwia najbardziej - że dorośli ludzie zamiast przeprosić prawdziwą autorkę części tekstu, próbować się ułożyć i jakoś wyrównać szkodę - wolą obciach na całą Polskę i ośmieszanie własnego dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  132. Przeczytałam o Twojej sprawie na Onecie i bardzo Ci współczuje. Myślę, że poczucie bezsilności jest najgorsze w tym wszystkim.
    Nie czytałam nigdy Twojego bloga i nie mam wiedzy prawniczej. Ale tak sobie pomyślałam, że może byś wydała konkurencyjną książkę, z wykorzystaniem obszernych fragmentów swojego własnego bloga:)) Może znalazłoby się jakieś przyzwoite wydawnictwo, które by się zgodziło ją wydać i zamieścić jakąś odpowiednio zredagowaną notkę z aluzjami, że to jest właśnie ta oryginalna wersja albo coś w tym rodzaju.
    Pozdrawiam w każdym razie.

    OdpowiedzUsuń
  133. Co za głupoty gada ten anonim Woland, aż się wkurzyłam! Przecież nie walczysz o kasę dla siebie! Mała złodziejka ukradła Twoją własność intelektualną, nad którą Ty pracowałaś, a ona jeszcze otrzymuje splendor. Walcz i nie poddawaj się. Cały racjonalny "Internet" Cię popiera.
    Pozdrawiam
    rangikusama

    OdpowiedzUsuń
  134. Naprawdę przykra dla Ciebie sytuacja. Powodzenia w dochodzeniu swoich praw,

    Niestety umorzenie sprawy przez sąd było zasadne. Składając pismo na policji uruchomiłaś procedurę publiczną, karną. Taka procedura zmierza do ukarania sprawcy, który popełnił czyn zabroniony. Jednak jeżeli sprawcą jest dziecko, to zamiast sądu karnego sprawą zajmuje się sąd rodzinny. I w tym wypadku sąd nie ma na celu ukarania dziecka, lecz jego wychowanie. Np. jeżeli dorosły kradnie kilka razy w sklepie, to jest skazywany np. na grzywnę lub więzienie. Jeżeli dziecko kradnie kilka razy w sklepie, to sąd rodzinny widząc, że dziecko jest zdemoralizowane np. wyznacza mu kuratora, który uczestniczy w "poprawianiu" jego charakteru.
    W tym wypadku nie było sensu w stosowaniu środków wychowawczych, ponieważ ta dziewczynka popełniła już plagiat, sprawa wyszła na jaw i jest w zasadzie pewne, ze ponownie się go nie dopuści. Nie ma więc sensu np. powoływanie kuratora, który będzie ją pilnował, żeby nie plagiatowała. Tym bardziej nie ma sensu wysyłanie jej do poprawczaka, bo na pewno nie wpłynie to pozytywnie na jej szacunek do prawa w przyszłości.
    Czyli sąd rodzinny postąpił jak najbardziej słusznie.

    Drogą dla ciebie jest powództwo prywatne. Ma ono na celu nie ukaranie sprawcy (lub działanie wychowawcze), lecz ochronę Twoich prywatnych praw. W tym wypadku ponieważ mala jest dzieckiem odpowiedzialność ponoszą jej rodzice. Zatem złóż koniecznie pozew, wszystkie koszty (wpis, adwokat) zostaną pokryte przez rodziców Agaty po Twojej wygranej (co jest pewne). Musisz więc tylko założyć kasę. Jeśli chodzi o wpis, to nie są duże pieniądze, a co do adwokata lub radcy, to poszukaj takiego, który kasę bierze dopiero po wygranej sprawie, czyli od rodziców małej. I jak masz prawnika, to sama nie musisz chodzić na rozprawy.

    OdpowiedzUsuń
  135. Mam nadzieję, że wygrasz. Zachowanie tej smarkatej i jej rodziców przechodzi ludzkie pojęcie. Oby jak najmniej takich ludzi na twojej drodze.

    OdpowiedzUsuń
  136. Najlepiej jakbyście się obie wzięły za porządną robotę zamiast wypisywać pierdzieluchy na blogach, udawać wielkie pisarki i narażać podatników na koszty, bo to podatnicy utrzymują sądy.
    A jak planujesz wydać książkę to nie publikuj wcześniej jej treści na blogu. Myśleć trzeba a nie czepiać się trzynastolatki że skopiowała. Jej ojciec stoi murem za nią, to przecież normalne że ojciec broni swojego dziecka. Miał Ci ją rzucić na pożarcie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że pisanie nie jest prawdziwą pracą. Przykro mi, nie każdy może pozwolić sobie na rzucenie studiów i prawdziwą karierę, jak Pan. Kopanie rowów, zgaduję?

      Nie żal Panu czasu na wypisywanie komentarzy na durnych blogach? :)

      Usuń
    2. Nie kopanie rowów. Zajmuję się czyszczeniem kadłubów jednostek pływających. Robota niby prosta, ale ja to robię pod wodą. Oprócz tego jestem instruktorem nurkowania. Już nawet nie policzę ile razy spotkałem się z zerżniętymi na chama materiałami z moich prezentacji, bo innemu instruktorowi się nie chce przysiąść i opracować własnych, albo nie umie tego zrobić. Myślisz że któryś zapytał czy może skorzystać z moich? Zapomnij. Każdy ma to w dupie. Biorą jakby to było niczyje. Gdybym się z każdym miał procesować o to, to nie miałbym czasu na nic innego. Po co uskuteczniać pieniactwo sądowe?
      Inna sprawa to pieniądze. Kilku moich kolegów po fachu wydało książki. Wiem jedno - autor ma z tego najmniej. To jest robienie czegoś bardziej dla jakiejś idei, niż dla zysku. Żeby zarobić, trzeba by wymyślić drugiego Harry Pottera albo Monster High wraz z całym tym biznesem wokół tego, a nie pisać książki na rynek niszowy jak manga, czy nurkowanie. Nikt tego nie kupi poza niewielką częścią bezpośrednio zainteresowanych. W mojej branży trzeba szukać sponsora żeby wspomógł wydanie niskonakładowe. O co chcesz się procesować? O grosze? Z kim? Z trzynastolatką? To w ogóle dziwna sprawa że jej to wydali, bo wiem jak to jest z wydawaniem czegokolwiek. Albo masz kasę i drukujesz na własną rękę, albo szukasz sponsora na to (w mojej branży łatwiej, bo to generalnie komercja), albo liczysz na dobry humor wydawcy, albo wydawca liczy że na tym swoje zarobi i się jemu opłaci.

      Usuń
    3. Czyli nie walczysz o swoje prawa i dziwisz się, że ludzie ich nie przestrzegają. W dodatku wnioskujesz z tego, że skoro Ty dajesz sobie dmuchać w kaszę, to ja też powinnam. No ciekawe :)

      Nie wiem, na co liczył wydawca. Nie obchodzi mnie to. I na procesie nie wygram tylko tego, co zarobił autor.

      Usuń
  137. Dobrze wiedzieć, że wydawnictwo Bellona, ma tak mało profesjonalne podejście do swojej pracy i wiem już na pewno, że nie kupię żadnej pozycji przez nich wydanej... Skoro są tacy biedni, nieudolni i nie mają możliwości sprawdzić tego co publikują... To kto wie co wydali wcześniej i kto wie co wydadzą za chwilę!? Gdyby przyznali się do błędu, podkreślili, że sprawa była jednostkowa i całkowicie ponoszą odpowiedzialność za swoje niedopatrzenie oraz, że są gotowi ponieść wszystkie konsekwencje tego (jakże przykrego dla wszystkich zainteresowanych) incydentu, to byliby zupełnie inaczej postrzegani przez potencjalnych klientów. Nie wróżę im dalekiej przeszłości... Błąd popełnia każdy. Swoim postępowaniem wydawca wystawił swoją markę na szafot. Nie pisałaś do szuflady! To było do sprawdzenia! To oni udostępnili, opublikowali cudzą twórczość bezprawnie. Ja bym walczyła z wydawnictwem, a Bellona nich sobie walczy z rodzicami smarkuli! Szanowne WYDAWNICTWO zapomniało (bo takie biedne i nieudolne?), że to nie TY podpisałaś ze SPRYTNĄ RODZINKĄ R umowę?! To oni mają problem! Sprawa jest dla mądrego prawnika (po raz setny w życiu żałuję, że nim nie jestem). To nie z rodzinką i złodziejką się sądź, a z wydawcą. Mądralinę / rodziców podaj do sądu za spapranie Twojej twórczości (podobno te jej przeróbki są żałosne).
    Kibicuję Ci z całego serca! Wcześniejszy pomysł z "Uwagą" jest sensowny. Życzę Ci wytrwałości w dążeniu do celu.

    OdpowiedzUsuń
  138. Wchodzę dzisiaj na Facebooka, a tu co? Nyanyan dodał ten link:
    http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,130330,17067436,Chora_na_raka_13_latka_przepisala_powiesc_z_cudzego.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza
    Ojejku, ma raka, czyli niewinna... Rzygać sie chce. Ale jednak udało ci sie to nagłośnić! Gratuluje i dalej trzymam kciuki :D

    OdpowiedzUsuń
  139. Burn them to the ground!

    Nic sie w tym kraju nie zmieni jak bedziemy odpuszczac. Postawa sadu ktora przedstawilas jest kpina w zywe oczy...

    OdpowiedzUsuń
  140. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że książka "Yakuza. Bliźniacza krew" to plagiat. Zgadzam się z Wami, że jest to podłe i złe. Jednak jak mają się czuć osoby, która książki zakupiły. Ja sama kupiłam ją dobry jakiś czas temu. Weszłam do księgarni i moją uwagę przyciągnęła okładka. Przeczytałam opis i uznałam, że kupię ją. Od kilkunastu lat interesuję się Japonią i jej kulturą, że byłam pewna iż ta książka przypadnie mi do gustu. I rzeczywiście okazała się niezły. Teraz pytam się czy sama książka jest idealną kpią Pani opowiadania? Jeśli tak to i tak brawa należą się Pani a nie tej oszustce. Mam też inne pytanie: dlaczego Pani pierwsza nie wpadła na pomysł wydania książki? I czemu akurat teraz Pani odkryła, że jest to plagiat skoro książka została wydana dwa lata temu? A wracając jeszcze do sprawy posiadania książki czy ci co kupili książki powinni też domagać się od wydawnictwa jakiegoś zwrotu kosztów? Teraz przez tę całą akcję czuję się winna, że w ogóle kupiłam książkę.

    OdpowiedzUsuń
  141. Może to zabrzmi okrutnie ale jest takie powiedzenie: Kto pierwszy ten lepszy. Skoro Pani opowiadanie było tak dobre to dlaczego nie poszukała Pani jakiegoś wydawnictwa, które zechciało by wydać je w postaci książki? Po za tym wiadomo, że jak opowiadanie się umieszcza w internecie to jest narażone na kradzieże. W internecie nie ma żadnych świętości. Nie mniej trzyma kciuki za powodzenie akcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jak ktoś mi ukradnie torebkę, którą położyłam na stole, bo sięgnie ją "pierwszy i lepszy" to też będzie moja wina? Brawo.
      Poza tym - moje słowa już zostały opublikowane. W Internecie. Prawa autorskie do nich mam ja. Gdybym wydała książkę, z niej też można byłoby zerżnąć. Książki też nie są święte.
      Proszę łaskawie przed następnym komentarzem się mocno zastanowić. Albo uderzyć w głowę. Mocno.

      Usuń
  142. Jestem którąś tam osobą, która wchodzi tutaj, aczkolwiek nie miała styczności z twoim blogiem. O tej sprawie dowiedziałam się w sumie z facebooka, jakaś strona (nie mam pojęcia jaka) udostępniła artykuł gazety wyborczej właśnie o tobie. Zdziwiłam się, że ktoś mógłby wydać książkę zerżniętą z bloga o Naruto, ale w końcu wszystko jest możliwe.
    Ale do rzeczy, nie wiedziałam jak to odebrać bo z jednej strony trochę mi było żal małej dziewczynki, a z drugiej (jestem empatykiem, nie dziw się) doskonale zdawałam (lub raczej próbowałam zdać, bo nigdy owej sytuacji nie przeżyłam) sobie sprawę jak musisz się czuć. Okradziona, a do tego jeszcze zbrukana (bo przecież dziewczynka nie jest winna, tylko ty) i w końcu doszłam do wniosku, że w sumie to Nieletnia jest winowajczynią.
    I jeszcze jej ojciec. Choć wiem, że jej tata powinien ją bronić, to jako rodzic nie wyobrażam sobie, że miałabym bronić dziecko i przy okazji rujnować komuś życie. Oddałabym pieniądze jak każdy porządny obywatel i byłoby zapewne po sprawie, bo chciałaś załatwić wszystko "pokojowo". A po za tym... jestem zbliżona wiekiem (powiedzmy, bo mam w sumie 15 lat) do Nieletniej i tu jest problem bo tym bardziej nie potrafię jej zrozumieć. Pisałam zawsze swoje opowiadania (od jakiegoś 2010-11) i nie wyobrażałam sobie ich plagiatować, wszystko musiało być moje, nawet do tej pory (choć nie ukrywam, iż z niektórych blogów zapewne zapożyczyłam niektóre pomysły, albo coś takiego, jednak zastrzegam się, iż zawsze starałam się głównie korzystać ze swoich zasobów).
    Dlatego życzę ci wszystkiego dobrego, wytrwałości, aby sprawiedliwość zwyciężyła (co w Polsce jest mało prawdopodobny, jednak nie ładnie by było, gdybym ci tego nie życzyła) i oczywiście świętego spokoju, a już zwłaszcza teraz podczas Bożego Narodzenia :)) Żebyś choć na chwilę uciekła myślami od tej sprawy.
    PS: Wiem, że pewnie miałaś milion takich komentarzy, ale jako autorka również bloga fanfiction o Naruto, nie wyobrażałam sobie nie napisania żadnego komentarza, wiedz, że większość osób jest po twojej stronie :)
    Pozdrawiam i Wesołych Świąt!
    ~ Nana Kureiji

    OdpowiedzUsuń
  143. Droga Leitho,
    podziwiam cię i to szczerze. Wydałaś tyle pieniędzy, krwi, i trudu, aby wreszcie spokojnie zasnąć.
    A tu co? Phi. Też mi prawo.
    Powiem tak, też piszę blogi tematyce Fairy Tail NaLu. Lecz ja - nigdy nie zawahałabym się, pojechać po tej osobie, która skopiowała po mnie choć jedno zdanie.
    Ale wydałaś książkę? Wow, gratulacje.
    No cóż. Ty jesteś pełnoletnia, mi jeszcze do tego troszku daleko, ale zapamiętam to co napisałaś - już nawet poleciłam to znajomym.
    Kiedy im to opowiedziałam, wyśmiali właśnie ciebie, a kiedy podałam im twoją stronę - zmienili zdanie, czytając to.
    Zachowam to sobie w głowie, ten WIELKI artykuł, który powinienem być zapisany w prawie. Namęczyłaś się - należy ci się.
    Wgl, jak to można? No dobra, jeden obrazek to można mieć podobny, ale, że cały szablon!? WTF!?
    Ale chociaż też mi jej szkoda, bidula się zmachała, teraz będzie miała radę na przyszłość.
    Kurcze, piszę to rok po sprawie i mam nadzieję, że kiedyś to wgl przeczytasz ten malutki komentarz.
    Rok po napisaniu tego a ja - się odzywam.
    No cóż, a ja będę nadal cię podziwiać i mieć w pamięci twój czyn.

    Pozdrawiam i mam nadzieję, że sprawa się powiodła
    Nashi~~

    OdpowiedzUsuń
  144. Leitha,
    jak to czytałam, to aż narastał we mnie gniew. Ktoś, kto podobnie jak ty pisze, może dokładnie wyobrazić sobie siebie w takiej sytuacji. Załamka po prostu. Szczerze mówiąc, ja bym na twoim miejscu nie wytrzymała, podziwiam cię. Zwłaszcza, że jestem osobą strasznie wybuchową i jak ktoś mocno mnie wkurzy to nie potrafię ustać w miejscu.
    Ten artykuł w wyborczej sprawił, że zaczęłam się śmiać - ot tak. Po prostu parsknęłam śmiechem. Sam jego tytuł: ,,Chora na raka 13-latka [...]". To brzmi jakby brali ludzi na litość, chora na raka to trzeba odpuścić. Przecież to tylko dziecko! Takie gadanie sprawia, że już całkowicie tracę wiarę w ludzkość.
    Piszę ten pełen bólu dupy komentarz kawał czasu po sprawie, ale po prostu musiałam.
    Być może nawet go nie przeczytasz, ale wiedz, że trzymam kciuki, żeby wszystko było już w porząsiu.
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  145. Aż cud, że nie odrzucili wszczęcia postepowania od razu z uzasadnieniem: "niska szkodliwość społęczna czynu".
    Dla mnie dziwne jest, że jakiekolwiek wydawnictwo wydaje na własny koszt "wypociny", na których nie zarobi, a zajmują aż tyle stron. Dobroczynność ma swoje granice. Co innego, gdyby "Młoda" zrealizowała swoje "marzenie" za posredncitwem jakiejś fundacji pomagajacej w takich sytuacjach - mogliby wtedy uciułać kowte na kilkanaście egzemplarzy i by było...
    Faktycznie - tłumaczenia wydawnictwa są grubymi nićmi szyte. W dzisiejszych czasach - ogólnie dostępnego Internetu - nie kontrolować tego, co się wydaje?! SKANDAL!!!
    13 latka nie wiedzaca, czym jest plagiat i że to niemoralne i krzywdzace wobec autora?! Czyżby "pragnienie" aż tak na oczy i głowę się jej rzuciły?!
    Straszne, brak mi słów!

    OdpowiedzUsuń
  146. Niewiarygodne, naprawde - ale wlasnie jestem po oswieceniu kolejna tego typu sprawa, tzn troche inna, wiadomo, kazda inna, ale z drugiej strony - podobna - wydana ksiazka przez autora, na ktorego bardzo bardzo wplynal a wrecz zdominowal jego slownictwo w 99% blog. Oczywiscie innego autorstwa. Powodzenia zycze serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  147. też tu jestem z bloga idziesięć ;) sprawa nieco inna, bo w tamtym przypadku złodziej pełnoletni. Jak się Twoja historia skończyła? Udało się cokolwiek wywalczyć czy złodziejka pozostała bezkarna?
    Mar

    OdpowiedzUsuń
  148. A ja dzisiaj na tą sprawę wpadłam przypadkiem... Trafiłam na artykuł znanego portalu o biednym 13 letnim dziecku i podłej autorce, która chce pieniędzy. Ponieważ mój komentarz magicznie zniknął z portalu wklejam tu to co tam napisałam:

    "Hmm... Jestem chora na porfirię - choroba nieuleczalna, choć raczej nie śmiertelna tylko upierdliwa. Lubię pisać i kiedyś jako nastolatka marzyłam by napisać swoją powieść i ją wydać. Teraz aż sobie pluję w brodę - mogłam przepisać sobie jakąś książkę Pratchetta i wydać jako swoją zasłaniając się ty, że jestem biedną, nieuleczalnie chorą nastolatką. Fuck logic!
    Na dodatek robienie potwora z pani Joanny, która SŁUSZNIE dochodzi swoich praw jest obrzydliwe. Normalnie takie rzeczy to tylko w Polsce! ;p "Autorka chce pieniędzy" straszne! Jak ona w ogóle może chcieć by ktoś zwrócił pieniądze zarobione na kradzieży. Ludzie zanim napiszecie takie bzdury weźcie pomyślcie - używanie mózgu nie boli. Jeśli ktoś kradnie i czerpie z tego korzyści materialne to nie tylko powinien oddać zarobione na kradzieży pieniądze, ale jeszcze zapłacić osobie okradzionej za zmarnowane nerwy. Kolejna rzecz, która mnie trafia. 13 LAT TO NIE JEST DZIECKO! O dziecku nieświadomie popełniającym przestępstwo można mówić jeśli zrobiłaby to 5-7 latka, bo już niestety dzieci w wieku 8-10 lat są w pełni świadome tego co robią, bo przyswoiły już sobie pewne zasady (szkoła, dom itp). Ta 13 latka Z ROZMYSŁEM próbowała WYŁUDZIĆ DANE, PODSZYWAŁA SIĘ POD PRACOWNIKA ONETU, UKRADŁA CZYJEŚ DZIEŁO I OŚWIADCZYŁA ŻE JEST TO JEJ TWÓRCZOŚĆ. Czy można tu mówić o dziecku nieświadomym swojego czynu? Jeśli już w wieku 13 lat tak postępuje to co będzie gdy będzie miała lat 18? Jeśli wtedy zajmie się wyłudzaniem danych, podszywaniem się pod innych i kradzieżą to jak to nazwiemy? Też nieświadomym działaniem? Sąd jak najbardziej powinien zareagować. Choćby zapobiegawczo w postaci nadzoru, albo zobowiązania rodziców by wysłali córkę na terapię... Więc za przeproszeniem - nie pier*dolcie głupot, bo idąc tym tokiem rozumowania mogę sobie wyłudzić czyjeś dane, okraść kogoś i udawać niewinną bo jestem biedną chorą na porfirię osobą, która ma mało pieniędzy, bo choroba utrudnia mi wykonywanie wielu zawodów, o! I jestem usprawiedliwiona, a okradziona osoba to zły potwór bo dochodzi SWOICH KONSTYTUCYJNYCH PRAW.
    Brawo! Polska... I dziwić się, że normalni ludzie uciekają z tego syfu."

    Sercem jestem z Tobą. Walcz o swoje... a potem uciekaj jak najdalej z tego kraju w jakieś normalne miejsce. Polska to nie miejsce dla ludzi - to kraj jak najbardziej przeciwko człowiekowi.

    Pozdrawiam i pędzę przepisywać jakiś bestseller by wydać go z łzawą historyjką o mojej chorobie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, cześć. A jakiż to portal skasował Twoją cudną wypowiedź? Chyba nie moja kochana GW?
      Nic mi nie mów o tym kraju. Wstydzę się za niego, za ludzi w nim żyjących i nim rządzących. Homo homini lupus (tylko nikomu tego nie mów, bo jak usłyszą, że są "homo" albo "homo sapiens", to dostaniesz w ryj).

      Jeśli masz bodajże do 12 lat, za plagiat zapłacą Twoi rodzice. Pomiędzy 13-18 opłaca się przepisywać, bo "karanie jest niewskazane". Po 18 - już znowu się nie opłaca.
      Powodzenia.
      Odpal mi procent, co?

      Usuń
    2. Co do twojego komentarza, to wiesz, że przeprowadzono badania na temat: "Co byś zrobił, gdyby twoje dziecko okazało się być 'homo sapiens'" tu masz przykładowe odpowiedzi:
      - To jest taka sprawa indywidualna, proszę pana. I jeżeli ten człowiek, jako to się mówi, jest innej orientacji, ale nie nagabuje (…), nie robi nic złego (…), to jest jego sprawa.

      - Próbowałbym to jakoś zrozumieć. I tyle…

      - Ciężko się dostosować do takiej sytuacji.

      - Wyrzuciłbym go z domu
      Tu masz link: http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100928/ZNALEZIONEWSIECI/576722457


      Ale zaczynając od początku trafiłam tu z innego bloga. Normalnie nie klikam w linki, ale tym razem postanowiłam się skusić. Chcę ci powiedzieć, że jestem zdruzgotana, jak można być tak perfidnym człowiekiem, a co gorsza nie zdawać sobie z tego sprawy. Nie wiem jak skończyła się twoja historia. Mam nadzieję,że wygrałaś, ale znając Polskie sądy, to zgaduje, że nie. To przykre, że ktoś coś tworzy, a potem inna osoba pod pretekstem "pomocy" tak na prawdę chce cię okraść. Wiem jak trudno jest napisać tyle rozdziałów, bo sama próbowałam coś pisać, ale wyszedł mi jak na razie jeden, który ciągle poprawiam. Na ludzi takich jak 'twoja' Nieletnia mam tylko jedno słowo: TROGLODYTA.
      Muszę jednak powiedzieć, że postarała się dziewczyna. Włożyła naprawdę dużo starań, chcąc zagarnąć twój dorobek intelektualny. Musiała mieć jakiś solidny plan A, B, C, D,...,Z.

      Nie wiem, co zrobiłabym na twoim miejscu, ale pewnie przyłożyła przy pierwszej okazji... Bardzo dobrze, że poszłaś na policje. Szkoda tylko, że nie miałaś jak złożyć pozwu drogą cywilną.

      To smutne, że ludzie nie szanują cudzej własności.

      Chciałabym ci jeszcze dużo powiedzieć na temat tej dziewczyny, ale jest 3:55 i bardzo chce mi się spać. Jeśli któreś z moich zdań było nieskładne, to przepraszam, ale nie sprawdzam tego, co piszę. Mam nadzieję, że udało ci się cokolwiek odzyskać i, że nie dałaś się stłamsić jakimś sądom.

      Na koniec chcę powiedzieć ci tylko jedno: podziwiam cię :)

      Usuń
  149. Za dwa miesiące minie rok od sprawy. Coś się zmieniło?

    OdpowiedzUsuń
  150. Też chciałabym się dowiedzieć.
    Nie kupię żadnej książki od tego wydawnictwa oraz będę zniechęcała do tego znajomych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze. Jeden wypadek z plagiatem może się zdarzyć każdemu wydawnictwu, ale Bellona akurat z tego słynie. Wydawnictwo... pff raczej zakład xero.

      Usuń
  151. Hej, mam pytanko!
    (Nie odpowiadasz na komcie, ale jeśli jesteś na tak, po prostu zatwierdź ten komentarz.)
    Tak się niestety składa, że kiedyś, ja nieświadomy kupiłem tę książkię koleżance (przez okładkę, a wiedziałem, że ona lubi takie klimaty). Oczywiście po przeczytaniu wyśmiała mnie i dzieUo, a ja czytając jej uwagi na marginesach (zapisała prawie wszystkie kawałki wolnego papieru, tyle tam było kwiku) sam się jeszcze wyśmiałem.
    Mam pytanie, czy nie sprawiłoby Ci to żadnych kłopotów, gdybyśmy na pewnym niszowym blogasku zrobili analizę krytyczną tego czegoś? Oczywiście z różnymi odsyłaczami do całej sprawy itd. (alb bez, jak wolisz). Bo to naprawdę uroczy materiał, nadaje się perfekcyjnie, a poza tym mamy już prawie zanalizowany prolog (zdanie po zdaniu, bo błąd jest w KAŻDYM). Nie chcę, żeby to w jakiś sposób zaszkodziło Sprawie, dlatego wolałem się upewnić. Ale chyba nie zaszkodzi co? Analiza to taka dłuższa recenzja, tylko że recenzent nie jest złośliwy, a analizator jest (powinien, ale z wyczuciem) I oczywiście bez obrażania "autora" (heheheh fajnie to brzmi), nawet jeśli trzeba gryźć się w język(palce). Jedziemy tylko po powiastce.
    Mam nadzieję, że wszystko wyjaśniłem, chociaż nieskładnie, ale jednak. Pisałaś u góry, że nie mozesz się podzielić fragmentami, ale tylko Ty, czy lepiej żeby wszyscy tego nie robili? Bo jak wszyscy, to nie opublikujemy analizy.
    Nie odpuszczaj pod żadnym pozorem!
    //PanAki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja dobrze zrozumiałam, że prosisz mnie o pozwolenie na analizę cudzej książki? To... dzieuo nadal wydane jest oficjalnie pod cudzym nazwiskiem i moja skromna osoba nie chce mieć z nim nic wspólnego, dlatego nie mam fizycznie JAK udzielić Wam prawa do analizy.

      Jednak to nic nie szkodzi, bo go nie potrzebujecie - każdy ma prawo napisać recenzję czy analizę każdego dzieła, o ile cytowane fragmenty są oznaczone jako cytaty i pozostają w niezmienionej formie. No i jeśli nie przepisujecie całych stron. Skoro prowadzicie takiego bloga - musicie to wiedzieć.

      Nie przeszkadzają mi linki do mojego bloga, choć nie są potrzebne jeśli nie będą uwarunkowane kontekstem. Sprawa idzie dalej bez względu na to, ile osób o niej teraz - późno - usłyszy. Jednak jeśli chcecie w ten sposób zapewnić swoim czytelnikom dodatkową atrakcję (bekę) - też nie musicie prosić o zgodę.

      Nie mogłam się wtedy podzielić fragmentami, bo nie chciałam wskazywać palcem konkretnej książki. Na etapie tego posta była to anonimowa skarga. Dopiero potem wszystko się rozkręciło w mediach i i ja, i 'autorka' straciłyśmy anonimowość.

      Szczerze mówiąc bardziej czytając ją skupiłam się na 'zapożyczeniach', ale sama widziałam tyle błędów, że myślałam, że się popłaczę. Już pal licho 'autorkę' - pod korektą podpisali się dorośli profesjonaliści. I jest to smutne.

      Życzę powodzenia, dobrej zabawy i proszę o linka do bloga gdy skończycie, chętnie się pośmieję :3

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. No nie tak do końca o pozwolenie, chciałem się dowiedzieć jakie to miałoby skutki i czy nie popsułoby Ci walki. Post stary, więc po przeczytaniu zacząłem mieć wątpliwości.
      A analizkę podrzucę niedługo. Na dniach powinna być skończona
      //Aki

      Usuń
  152. http://sasuke.blog.onet.pl/2007/07/21/rozdzial-i-podzial/comment-page-1/#comment-161
    http://sasuke.blog.onet.pl/2007/07/23/rozdzial-iii-nowi-znajomi/comment-page-1/#comment-184
    http://sasuke.blog.onet.pl/2007/07/25/rozdzial-iv-ichiraku-ramen/comment-page-1/#comment-200
    http://sasuke.blog.onet.pl/2007/07/27/rozdzial-v-medytacja/comment-page-1/#comment-213
    http://sasuke.blog.onet.pl/2007/07/28/rozdzial-vi-kocur-wilk/comment-page-1/#comment-225

    Ciekawe kto to napisał? No bo przecież nie nasza Agatka - aniołek z dobrego domu, cud dziewczynka i kochająca córka. Skąd!

    Coś mi się zdaje, że tak odreagowała nieudaną intrygę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nah, to luty 2012, nie udało się dopiero koło maja. Te komentarze to zwykłe uczucia, jakie budziłam kiedyś w czytelnikach :)

      Usuń
  153. I jak się sprawa potoczyła? Już jest 2017 rok... Pzr. :):):)

    OdpowiedzUsuń
  154. Też jestem ciekawa - jak się wszystko zakończyło?

    OdpowiedzUsuń
  155. Mam nadzieję, że udało Ci się wygrać tę sprawę.

    OdpowiedzUsuń